Dejnarowicz podpytuje... ...Krzysztof Szewczyk odpowiada

 

Od paru lat, zarówno według krytyków, jak i w opinii słuchaczy – "powracają lata osiemdziesiąte". To się w różny sposób przejawia. Ta muzyka jest zarówno remiksowana, jak i w oryginalnych wersjach podbija serca nowych pokoleń słuchaczy. Jak pan się do tego odnosi – pozytywnie?

Istnieje takie obiegowe powiedzenie, że dobra muzyka została już zrobiona. To nie jest prawda oczywiście, bo cały czas powstaje bardzo dużo nowej dobrej muzyki. Natomiast myślę że jest taki psychologiczny moment, że chętnie słuchamy tego, co już znamy, co kiedyś było przebojem. Tezę tę potwierdza chociażby tegoroczny festiwal opolski, gdzie największym zainteresowaniem cieszył się dzień ostatni, z wykonawcami sprzed lat, jak Piotr Szczepanik, Wojtek Gąsowski...

Czyli potwierdza się trochę teoria inżyniera Mamonia?

Trochę tak. Bo to jest najprostsze. I mówię w tej chwili o tej dużej, szerokiej grupie – czy jak kto woli "targecie" – słuchaczy. Jasne, że ci bardziej wyrafinowani mają swoje przykłady muzyczne, swoje nisze... Ale tak ogólnie skłaniamy się do starych hitów – one teraz nagle znów cieszą się powodzeniem. Potwierdza to chociażby duża oglądalność "Wideoteki Dorosłego Człowieka".

Moja mama chętnie ogląda ten program i czasem gdy się przyłączę to też mam radość z obejrzenia tych teledysków sprzed dwudziestu, trzydziestu lat...

No właśnie, radio czasem to zagra i można to dostać na płytach – Niemena, Grechutę, Demarczyk, Breakoutów... Natomiast ludzie w pana wieku często nie wiedzą jak ci wykonawcy wyglądali. Nie rozpoznaliby Jima Morrisona, Janis Joplin czy z naszych artystów – Miry Kubasińskiej. Pan akurat wie oczywiście jak oni wyglądali, ale są tacy którzy niekoniecznie. I wtedy w tym programie mogą zobaczyć gwiazdy sprzed lat. A kiedy zobaczysz wykonawcę – zupełnie inaczej odbierasz samą muzykę. Bo muzyki się "słucha" także oczami.

Czasy się bardzo u nas zmieniły, prawda? Ja ze względu na metrykę ledwo co pamiętam z lat osiemdziesiątych, ale z pana perspektywy – czym różni się sytuacja dzisiejszego polskiego fana muzyki od polskiego fana z tamtej epoki?

Przede wszystkim był znacznie mniejszy dostęp do popkultury... Zależy jeszcze o których "latach osiemdziesiątych" mówimy. Bo przecież zaraz po słynnym trzynastym zupełnie nic się nie działo. A potem staraliśmy się przekazywać jak najwięcej za pomocą teledysków. To był etap, w którym powstał krótki film muzyczny, gdzie w ciągu trzech minut było tyle wiadomości... A w tak szarym okresie, beznadziejnym dosyć, kiedy wszystko było zamknięte, a kraj był wyizolowany – pełniło to trochę funkcję cukierka przez szybę. Polacy otrzymali w ten sposób informację ze świata – nie tylko muzykę, ale również podgląd na to jak na zachodzie ludzie żyją, jak się ubierają, jak się zachowują... Stąd dzisiejsi "trzydzieści plus" doskonale pamiętają te teledyski i może dlatego nadal je chętnie oglądają.

A zmiany w aspekcie technologicznym? Cyfrowe nośniki, wygoda, muzyka przez internet... Pan jest na bieżąco z tymi nowinkami i z tym co się obecnie dzieje na scenie?

Ależ oczywiście. Ja się nie zamknąłem na poziomie lat sześćdziesiątych, siedemdziesiątych i osiemdziesiątych, twierdząc że to najlepsza muzyka jaka mi się przydarzyła w życiu. Gdyby pan spytał mnie czego ja słucham, to odpowiadam – wszystkiego. Najwięcej zaś słucham radia – różnych rozgłośni – po to aby cały czas wiedzieć co się dzieje. Ja jestem baran – zapieprzam do przodu. Także z wszystkim co świeże i aktualne – staram się obserwować, śledzić i sporo rzeczy mi się podoba.

W roli prezentera należy być obiektywnym – mniej wartościować, a więcej opowiadać, nakreślać kontekst, informować. Ale gdyby mógł pan tak subiektywnie, czysto prywatnie wymienić tych najważniejszych dla pana artystów wszechczasów – i zagranicznych i polskich – to byliby to...

Zagraniczni to... Eagles... Doors... Dire Straits i kilku innych. Wymienianie Beatlesów i Stonesów to trochę oczywistość...

To każdy w takiej sytuacji wymienia...

Tak, ale jeśli chodzi o osobiste wspomnienia, to tacy wykonawcy, z którymi rozmawiałem przy okazji festiwali, wyjazdów – jak na przykład Simply Red,Tina Turner, Chris Rea czy Limahl, który zresztą pojawił się już dwukrotnie w "Wideotece"...

Widziałem ten niedawny odcinek z Limahlem – znakomity!

No właśnie. Natomiast z polskich... Na pewno niepowtarzalnymi byli Marek Grechuta, Czesław Niemen. Niepowtarzalna głosowo była Mira Kubasińska.

Krąży taka anegdota, że to pan konkretnie wynalazł słowo "teledysk" – polski odpowiednik angielskiego "music video". To prawda?

Wie pan, ja tego nie pamiętam... Możliwe że powiedziałem to w telewizji przy jakiejś okazji... Wtedy kierownictwo bardzo niechętnie widziało język angielski. Ameryka to był wróg, Anglia również, to im się źle kojarzyło, ten "zgniły zachód". Francuzi i Włosi – już bliższe kontakty. Często prezentując piosenki mówiliśmy – nie, nie, on śpiewa po angielsku, ale to Francuz. Albo – Włoch! Tytuły też trzeba było tłumaczyć, a nie podawać oryginalny angielski. I pewnie dlatego pojawił się taki zastępnik – z potrzeby.

Jako dziennikarz zawsze reprezentował pan kulturę, takt, klasę, elegancję. Estetyka programów muzycznych galopuje jednak do przodu i dziś prezenterzy telewizyjni operują nieco innymi środkami wyrazu. Czy pana zdaniem zmierza to w dobrym kierunku? Panu się ten nowy styl podoba?

Rzeczywiście – jest on inny. Bo często nie jest on poparty wiadomościami. Ale to po prostu wina formatów, zwykle sprowadzanych z zagranicy, gdzie rola prezentera sprowadza się nieraz do przeczytania paru haseł z tablicy. Tymczasem piosenka to towar jak każdy inny i też trzeba go umieć sprzedać, opakować. Kwestia – jak zainteresujemy widza i jak ukierunkujemy jego percepcję, żeby on odebrał ten utwór tak, jak nam się wydaje że powinien. Nawet za pomocą dwóch zdań. Chodzi o sprzedaż atmosfery. Bo muzykę odbiera się emocjonalnie.

A nie kusiło pana czasem żeby stanąć po drugiej stronie, na scenie? Chociażby w marzeniach, stać się na chwilę frontmanem ulubionego zespołu?

Każdy o tym myśli, bo scena ma w sobie magię. Wiem że nigdy tego nie zrobię, bo nie jestem ani muzykiem, ani wokalistą. Ale my, którzy pracujemy w mediach, również dajemy coś ludziom. Prezentując muzykę coś przekazuję. I zapewniam, że jest duża adrenalina, gdy zapala się czerwone światełko w kamerze, program idzie na "żywo" i masz świadomość, że rozmawiasz z kilkoma milionami ludzi dając im coś fajnego.

* * *

POPUP:

Ludzie, z którymi pan Krzysztof prowadził programy w telewizji:

* * *

Maria Szabłowska
Nieodłączna towarzyszka w "Wideotece".

Wojciech Pijanowski
Współgospodarz "Jarmark". Ekspert od wszelakich gier.

Włodzimierz Zientarski
Również "Jarmark". Specjalizacja: motoryzacja.

(PULP, 2008)