Post-scriptum do podsumowania 00s na Porcys
 

  • Rekomendacje singlowe: 
    a) Oto wywiad z Lindą, który przywołuję w komencie do Sundblad (fragment "To Marek dołączył do mnie", mam ciarki) 

    b) Jak ktoś znajdzie gdzieś stream "Will I Ever See You Again" to niech zapoda linka i dorzucimy, dzięki. 
     
  • Rekomendacje płytowe: 
    a) Słówko jeszcze dorzucę do "Lamusy Się Prują" Braha: pierwsze cztery takty kładą mnie na łopatki stopniowo zagęszczaną liczbą sylab (na klipie od 0:24 do 0:33), no i rym "wkurwia / wytwórnia" rządzi, podobnie jak później "pierwszy nielegal, jak na tamte czasy tłusty" (asekuracja!). 

    b) Chciałbym, żeby Matti pisywał więcej o poważce - ale obawiam się, że to poważka bardziej tego potrzebuje, niż on... 
     
  • 100 Polskich Singli: 
    a) Bardzo myli się Ola określając "Zbyt Zajebisty" mianem "śmieszne mp3". Jestem w stanie przyjąć, że dla kogoś "Podróż" Seby Rejwera, cokolwiek Obrońców Hardkoru czy nawet numer Lindy ze Świetlikami to "śmieszne mp3", ale Czosnek? "Zbyt Zajebisty" to zajebisty rap godny uczciwej, rzetelnej analizy i mam nadzieję, że się jej kiedyś doczeka. Ewentualna "śmieszność" to w tym wypadku sprawa marginalna. 

    b) Nadal czekam na źródło od MZ, gdzie CKOD "żałują" tekstu "Uważaj" 

    c) Słuchałem raz całego albumu LOL Blog27 i zrobił na mnie bardzo dobre wrażenie, a "Still Don't Know Ya" wydało mi się jednym z odstających kawałków, ale mówię z pamięci, bo to było pół roku temu

    d) Nie wspomnieć o klipie do "Warszafki" w komencie - ... Kuriozalność występu Horodyńskiej tam. W ogóle meta-sens tego singla. I zdanie "mam dostęp do nowości ze świata", przypominające o tym, że PÓŹNO SIĘ ZROBIŁO. 

    e) Żałuję, że Radek nie pocytował "Mój Rap...", przecież tam są skarby typu "rządowa Platforma" (w 2001!) 

    f) Szkoda, że Jędrzej nie wspomniał o fantastycznym rozmachu produkcyjnym "Spierdalacza", który brzmi jak Beatlesi na full wypasie (czy, powiedzmy, Oasis grający na stadionie Wembley) 

    g) Ktoś chyba (nie ja) udostępnił już publicznie 1984 SKZG, więc nie takim nielicznym... 

    h) Genialne, jak KASA w "Chcę Być Idolem" mówi: "a muzyka mnie naprawdę interesuje". Podwójność tego żartu, że facet szydzi zarówno z uczestników "Idola", jak i z samego siebie zarazem. Przypominam też (jak zwykle u artysty wszechstronnie doznawalną treściowo) balladę "Piękniejsza" (teledysk...), czyli Kasowskiego trzy grosze w kwestii "Naszej Klasy" (numer z 2008). 

    i) Nieczęsto wskazywany absolut w "Ateeenach" - dwóch ostatnich raperów. Ten, którego w ogóle nie słychać (wchodzi po Jurgenie, około 2:45) i gościu na koniec od "torby amfy". Ich duet na tle dogasającej pętli to chyba najgorszy performance jaki pamięta hip-hop. 

    j) Morał "w końcu się przyznała, że jest z małego miasta" może nie kręcić, ale jest zwykle (nadal) bardzo prawdziwy

    k) Czekam kiedy ktoś zwróci uwagę na kosmos modulacji w "Zakazanym Smaku", na przykład od 0:42 do 1:04. WTF just happened? Przecież to jest jakiś pogięty jazz, chyba odważniej eksperymentalny niż u wczesnych Papsów. 

    l) Co mnie najbardziej porusza w "Gdyby Miało Nie Być Jutra", to moment jak Pezet mówi, że wciągnąłby kreskę i wreszcie poczułby się dobrze przez chwilę - ciekawie się interpretuje cały tekst przez pryzmat tego wersu
     
  • 100 Polskich Płyt: 
    a) Jeśli ktoś gustuje w post-Debussy'owskej kolorystyce, to koniecznie niech sięgnie po Trio Knapika

    b) W ogóle a propos Starych Singers, to postać tego klipu. Wiem, że znane, ale może ktoś się uchował, kto nie widział... 

    c) Radek pisząc o Kings Of Caramel powielił grzech wielu swoich poprzedników, przypisując materiał producentowi Cieślakowi, podczas gdy autorami utworów są, z tego co się orientuję, Michał Biela i Bogusław Szarmach

    d) Z kolei odnośnie 100 Lat Undergroundu - gdybym miał wyciągać średnią z jakości muzyki i tekstu, to "Fin De Siecle" uważam za najlepszy utwór w polskiej muzyce minionej dekady. Ale nie traktuję go singlowo (chociaż nawet był singlem, ale dla mnie to typowy album track). 

    e) PS w komentarzu do Terro - ... Tak ciężko dziś o świeżość przy omawianiu liryków MW. 

     
  • Ciąg dalszy mojego post-scriptum do podsumowania 00s na Porcys poniżej. 
     
  • 100 Singli Na Świecie: 
    a) Jedna piosenka, którą można z ręką na sercu uznać za "podobną" do "Once Around the Block" = "Easy on the Eye" 

    b) Nie jestem fanatykiem Lost In Translation, ale dla mnie refren "Too Young" jednak NIE JEST równie poruszający, co scena pożegnania ScaJo i Murraya

    c) Kryterium "singlowości" Porcys, które próbuje rozwikłać Radek w komencie do "Letter" New Porno, jest dość proste. Jak młoda kapelka chce wydać płytę, to włodarze wytwórni pytają: "ale czy macie materiał na singiel? Nie? To musicie napisać singiel, żeby jakoś wypromować zespół w mediach". I to jest właśnie odwieczne kryterium "singla" na Porcys (+ takie "osobne" fenomeny jak "Hurt" Casha). Czy smutni szefowie labela uznaliby "Comfy In Nautica" za materiał na singiel? Nie. Czy doszukaliby się go w "Letter" New Pornosów? Tak. (Oczywiście każdy mógł głosować na co chciał, ale mowię o wykładni "partyjnej", jakby ktoś pytał!) 

    d) Uwielbiam równanie Patryka: "Las Ketchup + Neu! = Ayuse Kozue" 

    e) Pokaż mi jeden kawałek Orange Juice tak dobry jak "Dark Water", Mateuszu, bo może coś mnie ominęło

    f) "Got To Be Real", wspominane przez Mattiego przy okazji "Signs" to źródło podkładu "Robię To Siano" Braha (i tak feature zatacza koło) 

    g) "Na ogół irytuje mnie, kiedy ludzie zajawiają się teledyskami", pisze Ola i podpisuję się w 100% 

    h) Porównanie !!! do Wojciecha Fortuny - kapitalne

    i) Zwycięstwo "Hey Ya!" miażdżące: 3 razy miejsce pierwsze, 8 razy (na 13 głosujących) w top10. 
     
  • 100 Płyt Na Świecie: 
    a) Nie zgadzam się z tezą Kacpra, że Meadowlands to album dopieszczony w szczegółach - dla mnie to zawsze były blade szkice, w dodatku zmęczone same sobą. Nikt tu niczego nie dopieszczał chyba... 

    b) Często przywoływany argument, że Avey i Panda uważają Spirit za swoją najsłabszą płytę, jakoś mnie nie przekonuje. Po pierwsze co mają mówić, a po drugie Spirit to muzyka, która dziś wydaje się mało cool, więc... co mają mówić. 

    c) Rację ma ŁŁ, że Sunchild to płyta "odkontekstowiona", rzecz spotykana obecnie mega rzadko

    d) Nie wiem czy ktoś już porównywał nawijki Ghosta do miejskiej poezji Dylana, ale jeśli nie to duże propsy dla Konia za to skojarzenie

    e) Osobiście uważam stronę B s/t Madonny za idealną. Strona A, to zależy od dnia, nastroju. Ale na stronie B nie zmieniłbym ani nuty. 

    f) Nie sądzę, że Brent powinien "wstydzić się" za reckę NYC Ghosts. Nie sądzę, że powinien wstydzić się za którykolwiek ze swoich tekstów. Chyba wręcz odwrotnie. Gdyby wszystkie krytyczne recki tego świata były tak inteligentne, dowcipne, kompetentne, nieszablonowe, kreatywne... 

    g) Przepiękny koment Konia do Vocalcity, wydobywający z płyty wszystko to, co jeszcze można z niej wydobyć po wielu interpretacjach. "Taniec na Vocalcity jest jednak bardziej wspomnieniem tańca zakonserwowanym w bursztynie. (...) To jednak miasto duchów - partie wokalne są jak zjawy, zanikające pozostałości zapomnianych radiowych przebojów. Tak właśnie Luomo przecierał szlaki dla Buriala i wszechobecnej hauntologii w muzyce". Trudno ująć to trafniej. 

    h) Jeśli Fantastic Area wyraża ducha wakacji, to są to chyba "wakacje z duchami" 

    i) Porównanie Leaves do Laughing Stock budzi moją wątpliwość, bo z grubsza biorąc Laughing brzmi identycznie jak Spirit of Eden, natomiast u Unwound jest potężny skok w stronę bogatszych aranżacji

    j) Czy 00s było bardziej dekadą cipienia się, niż 90s? Mnie się wydaje, że 00s było dekadą "cipienia się kontrolowanego", gdzie kontrola oznacza rozglądanie się dookoła, czy akurat to, co nas "wzrusza", jest wystarczająco cool i zbiera pochwały w blogosferze

    k) Najgłębsze zdanie całego feature pada imho w komencie Mattiego do Mastered. "Kiedy śpiewa o syntezie witaminy D, ja mu wierzę. Wierzę mu jak ksiądz w Boga". Pure 00s, Jurgen byłby dumny. 

    l) Czy tylko ja tęsknię za "dawnym Nowo"? Każdy koment Pawła w tym podsumowaniu jest przyczynkiem do fascynującego podważania schematów, w jakie wtłoczona jest dyskusja o muzyce, ale jednocześnie każdy sprawia wrażenie, jakby Paweł nie umiał już czerpać bezpośredniej radości z muzyki. I teraz pytanie: czy tak silne ukontekstowienie stymuluje te wywody, czy je paraliżuje? 

    m) Ryś bliski sedna w komencie o Avalanches. Nawet nie "zabawa" stanowi tu czynnik wyjątkowości, a zwyczajnie "uroda" tej muzyki. Słuchałem kiedyś Oswalda i to było brzydkie, karykaturalne, kanciaste. Since jest piękne, platońsko idealne, płynne. A na papierze technika ta sama. W tym właśnie tkwi geniusz: z samej parady tysiąca sampli skleić coś spełniającego tradycyjne, "kanoniczne" postulaty estetyczne. 

    n) Poruszające i wielowymiarowe użycie Schreibera jako klamry w komencie MZ do Moon, raczej nie do zrozumienia dla kogoś, kto dekadę temu, w zupełnie innych okolicznościach niż teraz, nie śledził każdej recki w amerykańskim indie-necie. W ogóle współczuję każdemu, kto musi pisać w 2010 o Moon

    o) Triumf Moon nad Kid A wyraźny: na 15 głosujących osób aż 9 dało wyżej Moon 

    p) Top 100 płyt dość reprezentatywnie oddaje eklektyczne gusta redakcji i zauważalną ewolucję serwisu w drugiej połowie 00s. Wojtek mówi, że sama czołówka dość przewidywalna i nudna, ale na tym właśnie polegają takie rankingi, że ten jeden raz głosuje się na te wszystkie indie-smęty, których na co dzień prawie nikt już nie słucha, choć większość uważa za genialne. Temu służy lista "najlepszych płyt dekady". Co innego gdybyśmy robili listę "najlepszych płyt dekady spoza kanonu", ale wtedy zaczynają się spory, co należy do kanonu, a co nie, więc takie inicjatywy a la ILM wychodzą zwykle bzdurnie. A zatem, logiczne, że jeśli ktoś czytał uważnie Porcys w ostatnich latach, to top50 mało go zaskoczyło. Cóż, taką listę układa się właściwie raz - na zakończenie danej dekady właśnie, dla przypieczętowania pewnego etapu. 

    r) W porównaniu do listy płyt 2000-2004 (4 redaktorów głosowało w obu rankingach) największy spadek zaliczyli Books, Mum, 2LS i Rechenzentrum (wtedy w top50, teraz brak w 100), a największy awans Ariel Pink i Bark Psychosis (wtedy brak w 100, teraz w top50, ale chyba nikt z głosujących nie znał wówczas tych płyt). A jeśli uznać Porcys za spójne grono "oceniających", to od czasu zestawień rocznych za 2005, 2006, 2007, 2008 i 2009 drastycznie spadły notowania So This Is Goodbye (ostrzegałem...) i No Flashlight oraz paru innych pozycji, które jednak skończyły gdzieś tuż pod setką i pojawiają się licznie na listach indywidualnych. 

    s) NASZ NACZELNY JEST LEPSZY NIŻ WASZ NACZELNY. Ciekawe, czy kiedyś zdarzyła się na świecie taka sytuacja, że top10 z listy indywidualnej naczelnego pokrywa się z top10 wspólnej listy, zliczonej z ballotów 14 osób? Nie wierzę w przypadki. Nieformalna ksywa "Pan Porcys" nie wzięła się znikąd. 
     
  • Na zakończenie ogromne podziękowania dla ponad 20 osób uczestniczących w tym przedsięwzięciu, zwłaszcza skoro wiem, że dla paru z nich była to ostatnia aktywność w ramach Porcys. Ja natomiast obiecuję do końca roku opublikować swoje top200 singli i płyt 2000-2009 z krótkimi komentarzami oraz artykuł "przekrojowy" rekapitulujący minioną dekadę w muzyce pod kątem różnych procesów, nurtów i zjawisk. I to już naprawdę będzie "na tyle".

    (2010)