Simon Reynolds vs Auto-Tune

UWAGA: LEKTURA OBOWIĄZKOWA. i to "dzisiaj, natychmiast dzisiaj" ("...ja jutro nie mogę ich wpuścić do biura"), bo w dniu publikacji spokojnie można stwierdzić, że mówimy o jednym z najważniejszych artykułów okołomuzycznych dekady. wprawdzie strzępki podobnych wątków pojawiały się już w rozmaitych tekstach, ale nikt jeszcze nie wyprowadził równie spójnej "syntezy myśli" w tym temacie. oczywiście mógł tego dokonać tylko jeden człowiek, od wielu lat zajmujący się "profesjonalnie" tropieniem napięć między uzależnieniem od tradycji i skłonnościami modernistycznymi w muzyce/popkulturze. gdy prześledzicie akapity uważnie, to znajdziecie tu również zalążki wszechstronnie humanistycznej eseistyki na miarę aktualnych problemów filozoficznych, krytycznych i estetycznych (polecam zwłaszcza refleksje o "prawdzie" u Future'a, które rozjeżdżają walcem cały pakiet dziecinnych, stereotypowo rockistowskich zarzutów wobec rzeczonego efektu). a zatem cytując klasyka "to może być hymn na miarę Smells Like Teen Spirit"* i kto wie, czy kiedyś nie będziemy o tym opowiadać wnukom.

*słynna zapowiedź "Youth of the Nation" P.O.D. podczas notowania LP3 w 2002 r.

PS: skleiłem w locie plejkę do słuchania w tle podczas lektury artykułu. razem 50 tracków – rzeczy które autor wymienia po tytułach + wspominani przez niego, ważni dla zjawiska artyści. "nie ma za co".
(2018)