50 ulubionych płyt ambientowych
dawno żaden feature mnie tak nie natchnął, jak dzisiejsze zestawienie 50 płyt ambientowych na Pitchforku. już sam skład głosujących wzbudził mój respekt - Reynolds, Sherburne, Richardson, nawet Schreiber wrócił chyba z zaświatów (choć nie chciało mu się napisać ani jednego blurba). więc trochę dream team. przepisy też dość przejrzyste, świetny ruch z eliminacją muzyki opartej na rytmie i w ten sposób odseparowanie całego kosmosu zwanego ambient house/techno. lista fajna ("bramka ładna..."), bo komentarze pouczające, a selekcja historycznie akuratna (ACZKOLWIEK jakbym miał się czepiać, to stawianie dokonań Julianny Barwick czy panny Grouper nad twórczością Steve'a Roacha w planie "wszech czasów" - no.. jednak polemizowałbym...). natomiast ze zdziwieniem stwierdziłem, że lista odsłoniła przede mną ledwie 4-5 postaci, których dzieł nie przerobiłem na jakimś etapie zgłębiania tematu. i to był impuls, "moment of clarity", że może najwyższa pora ułożyć swój ranking jako zwieńczenie trwającego od lat serialu wieczornych seansów dźwiękowych. wpierw wypisałem blisko 100 pozycji, potem jednak stopniowo eliminowałem – np. minimalistów sensu stricto czy około-berlińskich "arpeggiatorów" – koncentrując się raczej na "niefiguratywnych" pejzażach (choć wiadomo, granica jest płynna i intuicyjna). najdłużej dumałem nad KEJSEM Fennesza, ale w końcu uznałem, że at his best facet robi instrumentalny avant-pop (zbyt wiele wyrazistych RIFFÓW, motywów, motywików). i voila - jest lista.
(2016)