ADULT.
Resuscitation (2001)
Z całej fali tak zwanego electroclashu (datowanej na przełom lat dziewięćdziesiątych i "zerowych") Nicola Kuperus i Adam Lee Miller byli najlepsi. Elegancki wizerunek z książeczki przekłada się na stylistykę - to nieskazitelnie zaprojektowane, acz przygnębiające repetycje perkusyjnych i klawiszowych pętli, okraszone mechanicznymi melodeklamacjami. Coś jak hybryda Die Mensch-Maschine i Unknown Pleasures. Poznałem Resuscitation zaciekawiony recenzją Nitsuha Abebe i jakoś nie mogę się uwolnić od jego dwóch głównych skojarzeń - tekstowo te kawałki opiewają ostateczny krach systemu komunikacji międzyludzkiej ("Your signal failed" w "Contagious"), a muzycznie to idealny soundtrack do śmigania dwieście na godzinę (wers "Sometimes I drive so fast I feel like I can't even breathe the air" w "Skinlike"). Duet z Detroit tak dobrze ułożył te utwory, że album wcale nie przypomina kompilacji singli z lat 1998-2000, którą de facto jest. Czemu tak dystopijna muzyka bywa tak chwytliwa - pozostanie gorzką tajemnicą.
(T-Mobile Music, 2011)
Anxiety Always (2003)
Małżeństwo z miłości do muzyki. ADULT. tworzy para związana na dobre i na złe nie tylko w życiu artystycznym czy zawodowym, ale i prywatnym. Pochodzący z Detroit Nicola Kuperus (wokalistka, autorka tekstów oraz grafiki zdobiącej okładki) i Adam Lee Miller (odpowiedzialny za produkcję dźwiękową i podkłady) debiutowali w roku 1999 kilkoma singlami zrealizowanymi dla własnej firmy Ersatz Audio. Krążki te wstrząsnęły rozgarniętą krytyką, początkując nurt określany dziś powszechnie mianem "electroclash". Mawiano, że zawierały materiał niepodobny do niczego, co pojawiło się wcześniej: przedziwną miksturę starych brzmień electro, iście punkowej surowości i sensacyjnie popowych motywów. Większość z nich zebrano na (automatycznie) kapitalnym albumie Resuscitation sprzed dwóch lat i aż do niedawna było to jedyne duże wydawnictwo ADULT.
Tegoroczne Anxiety Always jest więc swego rodzaju właściwym debiutem formacji. Ale już tutaj łatwo dostrzec ślady stylistycznych przeobrażeń, jakie przeszedł duet w ciągu kilku lat istnienia. Wyraźne są próby wykroczenia z uprzednio zdefiniowanego obszaru electroclash. Najjaskrawszym przykładem flirtu z niemal rockową ekspresją jest "Glue Your Eyelids Together", gdzie Miller sięga po raz pierwszy w historii zespołu po żywy instrument (jest nim basowa gitara), a w refrenie Kuperus udaje się nawet zamienić swoją nerwową deklamację w melodyjne skandowanie. Mroczny riff dopełnia gęstej atmosfery, nieodparcie kojarzącej się z korzeniami post-punku, a konkretnie z Joy Division. Wątek przełomów znajduje kontynuację w prowadzonym gitarowym przesterem "Turn Your Back" (inną wybijającą się tu nowinką jest całkiem udana próba rapu Nicoli). Zaskakuje też chwytliwa wstawka w kończącym całość "Kick In the Shin" - dzięki niej aż chce się sięgnąć po Anxiety Always raz jeszcze. I warto, choć może najpierw należy wtajemniczyć ucho w Resuscitation.
(Clubber.pl, 2003)