AMERIE
"1 Thing"
Wszystkie marzenia i pragnienia odnośnie tego jak powinien wyglądać pop w bieżącej epoce, jakie powinien rzucać wyzwania przy jednoczesnym zarażaniu ciała nieopisywalnym żarem, thrillem i entuzjazmem, wszystkie nadzieje na odcięcie od tradycji, podążanie prekursorskim szlakiem i wyklucie "nowego", nienazywalnego, godnego czasów w których żyjemy *teraz* – zmaterializowały się w utworze "1 Thing" Amerie, brzmiącym jak remix "Get Right" sporządzony na Jowiszu w 3027 roku albo jak Solex ze swoimi dekonstrukcjami riffowymi zainteresowana ekspresywnym czarnym r&b albo jak wszystkie wasze ulubione numery pop zmieszane w wielkim mikserze jako koktajl i zaprawione powerem prosto z napojów wysoko energetycznych. Luke, many thanx for the recommendation!
(Porcys, 2005)
Aha, kult "1 Thing" spowodował nawet, że sobie nabyłem w przypływie ekstazy doznawczej "czarne" wydanie. Strona A zawiera klasyczną wersję podstawową, instrumentalną (figlarne, syntezatorowe wstawki w środku) i popis a capella naszej heroiny (delektowanie się kolażem ścieżek jej mocarnego, żywiołowego, tętniącego głosu to istna uczta dla trąbki Eustachiusza). Strona B natomiast to mixy hip-hopowe, z gościnnym udziałem Eve i BG, ale te (odpowiednio – żeńska i męska) rapowanki psują rasowość: najlepiej kopie numer wtedy, gdy Amerie zostaje sama "w teatrze dusz", przygotowanym starannie przez maestro studia Richa (zdobywcy pewnego oskara za rok 2005 w kategorii "producent" – niżej check jeszcze miejsce 6). Walory estetyczne winylowej edycji – można się z bliska pogapić na ogromne foto Amerie. Potężna bogini stoi tyłem, rozciągając czekoladowe, naoiliwione nogi okute w buty ze złota i bezczelnie wypinając na obiektyw opięte białymi bokserkami (!!) pośladki. Kadr uchwycił jej głowę, tułów i rozwiane kruczoczarne włosy w ruchu. Ta okładka zostanie w popkulturze.
I przy okazji powraca redakcyjna dyskusja: czy Amerie w ogóle – zostawiając na boku artystyczną genialność jej kolaboracji z Harrisonem – jest gorącą cizią, czy nie? Jak sądzicie? Bo u nas zdania podzielone. Dolne partie (mmm kabaretki w klipie...) generalnie bez zarzutu, ale osobiście za newralgiczny punkt jej wizerunku jako szprychy uważam przesadnie umięśnione i proporcjonalne rysy twarzy, cokolwiek chłopięce. I to spojrzenie z covera: nie tyle wyniosłe, co zwycięskie, panujące. Ale ona ma to prawo – nagrała track o większej wartości niż wszystkie albumy z 2005 razem wzięte, połykający za jednym zamachem "Prom Night Party", "Bang!", "Mbgate" (by sięgnąć ku Porcys 100 Singles 2000-2004) i masę innych ekscytujących, wyprzedzających epokę hiciorów. Stąd chyba przepaść punktowa do następnej pozycji w naszym głosowaniu. Analogia z uniwersalnym urokiem "Hey Ya!" adekwatna – każda lista singli '05 która nie daje "1 Thing" na samym topie jest, nieuchronnie, oszustwem.
(Porcys, 2006)
"Why Don't We Fall In Love"
Zanim w 2005 Amerie dostarczyła galaktycznie pocięty, Solexowo zdekonstruowany diament-petardę i kamień milowy współczesnego komercyjnego popu "1 Thing", jej szczytowym osiągnięciem był opener debiutanckiego albumu All I Have, rzewny, miłosny "Why Don't We Fall In Love". To typowo kobieca, romantyczna opowiastka o przeciwnościach losu i rozkwicie niespełnionego uczucia, kompletna z naiwną pretensją (do samej siebie chyba), że "to" się (między nią a nim) nie dzieje. Jak na 22-latkę, młoda księżniczka mikrofonu wykręca tu plastycznie linijki w stylu "So many things I'm going through / So much that I wanna do" niczym autentyczna i natchniona wokalnie diva. Z drugiej strony patrząc, rzesza autorskich purystów dostrzeże, iż Amerie to tylko lalka z wielkim, jędrnym tyłkiem i głosem a la J-Lo dla prawdziwego maga konsolety, wtedy ledwie kojarzonego, a dziś już chyba najlepszego producenta r&b na świecie, Richa Harrisona. I podczas gdy niezaprzeczalna charyzma i dar oddziaływania laski są niepodważalne, taka teoria też ma swoje uzasadnienie. Bo to Harrison napisał w ogóle ten (jak i wiele innych dla swojej "lalki") tekst, a w zakresie dźwiękowej realizacji numeru dba o takie drobiazgi, że głowa mała. Nadstawcie uszka: jak się ta atłasowa pościel zbliża od 0:00 do wejścia biciora na 0:06, jak błyszczy symfonia smyko-dęta w refrenie, jak pracują w backgroundzie chóreczki… Pojęcia nie mam czy Rich i Am robili coś jeszcze razem po godzinach w studio, ale etatowy limit współpracy przyniósł istną rewelkę. Utwór najwyraźniej wyjątkowo spodobał się obojgu, bo na tegorocznym Touch zamieścili w trybie bonusu jego "Richraft Remix", a przygotowano też dwie wersje raperskie, z gościnnymi paplaninami Cam'rona oraz Ludacrisa.
(Porcys, 2005)
"Why R U?"
Czyli jak największa piosenkarka r&b na świecie wróciła, żeby przypomnieć nam, że jest Największą Piosenkarką R&B Na Świecie. Nie wiem jak ona to robi, czy tym razem chodzi o udział Buchanans, czy o sample z Critical Beatdown, a może laska ma genialne ucho do killerskich podkładów (pochód akordów w refrenie!), ale to jest najbliższa rzecz jej wiadomo któremu apogeum i generalnie powodzenia, konkurencjo, w majstrowaniu potężniejszego czarnego bangera tego roku.
(Porcys, 2009)