ANTONIO CARLOS JOBIM
#59
ANTONIO CARLOS JOBIM
Prywatnie mam takich brazylijskich songwriterów, których wałki po prostu bardziej lubię; można też stoczyć niejeden ciekawy bój o artystyczną wyższość dokonań paru piosenkopisarzy z KRAJU KAWY nad skądinąd nieskazitelnym kanonem Jobima. Ale jedno jest pewne – nie ma na tej liście Brazylijczyka *ważniejszego*. Wychowany na sambie, cool jazzie i Debussym genialny "Tom" tchnął w owe inspiracje nową jakość ("falę") i de facto PODAROWAŁ BRAZYLII (i światu) BOSSA NOVĘ. Konsekwencje? Jego muzyka kładzie się cieniem nie tylko na niemal wszystko, co grali potem jego krajanie (uwzględniając cud natury, jakim była MPB), ale i również na wszelkie zjawiska w zachodnim pop/rocku szeroko korzystające z charakterystycznego rytmicznego "podcinania" zmienianych namolnie septymek (można wymieniać w nieskończoność). Zaryzykowałbym, że to właśnie on pokazał anglosaskim specom repertuarowym pewną alternatywę świadomościową – "czekajcie, można jeszcze... tak". I już nigdy nic nie było takie samo. W swojej ojczyźnie posąg z brązu, gdzie indziej darzony estymą zarezerwowaną dla śmietanki klasyków. Kumacie: "Jobima" się "wykonuje" po salach koncertowych, jak "Bartoka", "Ravela" czy "Czajkowskiego".
(100 Songwriterów Wszech Czasów, 2015)
* * *
Wave
Album z 1967 to bodaj apogeum drogi Toma, uwodzące mozaiką, w której przepych orkiestracji Clausa Ogermana idzie w parze z wygładzonym lounge'em wykwintnych tune'ów Maestro.
(2017)
* * *
Miejsce:
MINUS 10 W RYJO.
Lata aktywności:
Gotów bezapelacyjnie stać na straży porządku prawnego odnowionej demokratycznej bossa novy, do samego końca – jego lub jej (1959-1994).
Kluczowe postaci i ich wkład:
TOM (...& Jerry) we własnej osobie – kompozytor, gitarzysta i pianista. A poza tym wyróżniłbym takie persony jak wykonujący/propagujący repertuar Toma przyjaciel ("przyjaciel mój... przy... przyjaciel...") João Gilberto, współautor (jako tekściarz) Vinícius de Moraes oraz na przykład amerykański producent Creed Taylor i niemiecki aranżer-gone-producent Claus Ogerman – dwaj panowie na "C" odpowiedzialni za C-zarowny sound wielu albumów Toma.
Dlaczego właśnie on?
Jego brak wśród oryginalnych 150 wykonawców naszego Guide to Pop tłumaczę dziś sobie głównie jazzowo-kameralistyczną PROWENIENCJĄ tej twórczości. Nie zapominajmy bowiem, że nim zaczął odnosić sukcesy jako songwriter, facet napisał dwie symfonie, a ponadto jazzowa BRAĆ pozycjonuje go wśród gatunkowych innowatorów w okolicach Ellingtona czy Gillespiego. Kumacie: "Jobima" się "wykonuje" po salach koncertowych, jak "Bartoka", "Ravela" czy "Czajkowskiego". Ten poważny background słychać u Jobima w nieoczekiwanych rozwiązaniach harmonicznych, natomiast nawet koncentrując się tylko na znaczeniu dla POPULARKI, muzyka typa kładzie się cieniem nie tylko na niemal wszystkim, co grali potem jego krajanie (uwzględniając cud natury, jakim była MPB), ale i również na wszelkich zjawiskach w zachodnim pop/rocku, szeroko korzystających z charakterystycznego rytmicznego "podcinania" zmienianych namolnie septymek ("przesuwany Jobim"). Zaryzykowałbym, że to właśnie on pokazał anglosaskim specom repertuarowym pewną alternatywę świadomościową – "czekajcie, można jeszcze... tak". I już nigdy nic nie było takie samo.
Dziura w stogu siana:
Można się przychrzaniać od dwóch stron (od dwóch DZIUR). Po pierwsze hasło "bossa nova" znaczy niby "nowa fala", lecz pod względem genezy i "attitude" nurt ów był wręcz zaprzeczeniem zadziora i "krawędziowości" zarówno równoczesnej "nowej fali" francuskiego kina, jak i późniejszej "nowej fali" rocka. Czyli mówiąc wprost – ze społecznej perspektywy to co najwyżej popołudniowy relaks elit – burżuazyjne easy-listening (choć każda "muzyczna tapeta ma swoich geniuszy" – jak Claude Achille-Debussy w muzyce KLASYCZNEJ – LOL). Po drugie zaś drażni mnie pewna (symptomatyczna dla krajanów – weźmy chociaż rodzinę Borgesów) powtarzalność repertuaru w dyskografii (milion wersji takich evergreenów jak "Desafinado", "One Note Samba", "Chega de Saudade", etc.). Troszkę takie ZAIKS-owskie kazirodztwo, które na pewnym etapie zgłębiania tematu wyczerpuje potencjał świeżości. Ale zanim tam dojdziecie, czeka Was droga długa i przyjemna.
5 esencjonalnych kawałków:
"The Girl From Ipanema", "Vivo Sonhando", "Águas De Março", "Batidinha", "Tempo Do Mar".
Przypięty tweet:
"I was a beach boy, and I believe I learned my songs from the birds of the Brazilian forest".
Płyta, której wstyd nie znać:
Wave z 1967, bodaj apogeum drogi Toma, uwodzące mozaiką, w której przepych orkiestracji Ogermana idzie w parze z wygładzonym lounge'em wykwintnych tune'ów Maestro.
Influenced by:
Chopin, Debussy, samba, cool jazz, Gil Evans, Heloísa Pinheiro.
Influence on:
MPB, Antena, Basia i większość sophisti-popu, latin jazz, Amon Tobin i całe rzesze innych grubiańskich mieszczuchów z niżej podpisanym gdzieś na dole listy.
Księstwa przyległe, lenna i terytoria zamorskie:
João Gilberto, Vinícius de Moraes, Luiz Bonfá, Baden Powell de Aquino, Astrud Gilberto, Nara Leão, Roberto Menescal, Carlos Lyra, Ronaldo Bôscoli.
Coś jeszcze?
Rok 1994 to była istna HUŚTAWKA NASTROJÓW, prawdziwy EMOCJONALNY ROLLERCOASTER dla mieszkańców Kraju Kawy. W maju zginął tragicznie Senna. W lipcu piłkarska repra wprawdzie w chłodnym, defensywnym stylu, ale jednak sięgnęła po upragniony od 20 lat Puchar Świata. A w grudniu zmarł Jobim.
(Porcys's Guide to Pop, 2019)