BEE GEES
#47
BARRY GIBB
Tercet czyli Kwartet to "polska grupa muzyczna, wykonująca piosenki w wersjach humorystycznych". Być może kojarzycie – ostatnio znów reaktywowali się na ekranach TV podczas festiwalu w Opolu. Istotą ich wygłupów – czyli parodiowania i wykoślawiania evergreenów sprzed paru dekad z dopisanymi polskimi tekstami – jest założenie, że np. wielu ludzi bawi falsetowy kicz wokalny Bee Gees z ery disco. I szczerze przyznam, że na szczeblu koncepcyjnym takie założenie ma jakieś podstawy. Bo przecież nawet słuchacze, który sympatyzują z przebojami z Saturday Night Fever kupują całą tę konwencję w pakiecie ze strojami, hedonistyczną parkietowością i nieskrępowaną quasi-kabaretowością wokalnych wykonów. Właśnie dlatego znów potrzebna nam jest dekontekstualizacja. Pomijając już fakt, że Bee Gees istnieli na długo przed falą disco, a najaktywniejszy songwritersko z braci (oraz skądinąd znakomity warsztatowo śpiewak), Barry Gibb, udanie komponował też dla innych wykonawców, to po prostu wyobraźmy sobie, bez zbędnej popkulturowej otoczki, że np. poniższą balladkę (oryginalnie stworzoną w parę minut w kooperacji z pianistą Blue Weaverem) tak naprawdę ułożył... Greg dla Inary. "I co teras".
(100 Songwriterów Wszech Czasów, 2015)
* * *