CANSECOS
Cansecos (2002)
Nazwijmy wybryki tych dwóch panów "autorskim sypialnianym popem" – znajdziemy tu ślady synth-popu w duchu Magnetic Fields ("This Small Disaster"), hołdy dla Beach Boys ("This Girl and This Boy"), programowanego indie-rocka ("What It Was You Said"), dużo bitów prostacko zakoszonych z IDM oraz przede wszystkim najlepsze hooki, jakich jeszcze nie słyszeliście, z moim ulubionym "In Bloom" na czele. Azymutem zawsze jest kreatywność, a jeśli komuś takie podejście leży, to niech sięgnie też po drugiego longplaya i garść remixów opublikowanych przez te bystrzachy. Nie pożałujecie.
(T-Mobile Music, 2011)
"In Bloom"
Cansecos cieszy się względną popularnością w naszych kręgach i każdy ma swój prywatnie ulubiony skrawek tego wielobarwnego, eklektycznego albumu. Mike wskaże hybrydę emotroniki i ułańskiej mruczanki "Another Ordinary Day", Kuba harcersko-akustykowy, wieczorny "A Common State Of Being" za "klimacik", Grek kraftwerkowo-merrittowy "This Small Disaster" za rozrysowanie wokalu na tle synezatora w refrenie... Ja co najmniej kilka, a wśród nich pełną ciepła Beach Boysową stylizację "This Girl And This Boy", bądź harmonijnie sfrustrowanego bedroom-rockera "What It Was You Said". Lecz na topie tego całego bogactwa widzę "In Bloom". Po nocnym, otwierającym "Are You Lonesome Tonight?", "In Bloom" prezentuje rześką mantrę wiosennego świtania. Zapętlone ślady plenerowego nagrania "jutrzenki" w przyrodzie i organicznie kolokującego digi-ćwierkania + czyhający na "nowy, lepszy dzień" beat szkicują upojną, marzycielską krainę, w którą po chwili wprowadzona zostaje normalna piosenka. To znaczy, czy taka normalna? Dwa wokale śpiewają tę samą, intrygującą melodię, aż harfa przenosi je w kierunku legendarnego tekstowego strumienia świadomości "Science hopes that math revokes the history of the world's geography so all things could make more sense / Business hopes religion chokes…". Och, po drodze trafiają się jeszcze dezorientujące mostki. Uwielbiam zapuszczać Cansecos z pominięciem openera. "In Bloom" chyba zawsze będzie mi się kojarzył z inauguracją zeszłych wakacji: wstawałem, wrzucałem go na ogólny i radosny śmigałem na rower do lasu.
(Porcys, 2005)
Juices! (2007, bedroom pop)
Mało kto się zachwyca się tymi Kanadyjczykami, a błąd. Debiut ma status "zagubionej klasyki" dla każdego rozsądnego fana eksperymentalnego indie-popu. Juices! nie odstaje wcale tak bardzo. Frajdy dostarcza też miks Juiced, aczkolwiek zbyt wiele tam cytatów z żelaznych evergreenów disco.
Najlepszy utwór: "Fight Yellow" – kosmiczny rollercoaster w lo-fi.
(Offensywa, 2008)