CHRYSALIS

 

#57
JAMES BARBOUR
Jako się rzekło, do mojej setki wskoczyło kilku gości zawdzięczających "rzecz lub dwie" Zappie. W przypadku Barboura mówimy jednak o inspiracji bezpośredniej. Pod pseudonimem Spider udzielał się wokalnie na We're Only In It For the Money i kto wie, czy to spotkanie nie odcisnęło piętna na późniejszej o rok płycie Definition, jedynej w dyskografii projektu Chrysalis, któremu Barbour przewodził. Niewiele o nim wiadomo; tu i ówdzie można natrafić ledwie na strzępki biografii – oby kiedyś pozbierano je w spójną historię, to chętnie dowiem się więcej. Na "dziś dzień" mogę tylko powiedzieć, że dość śmiesznie wygląda buńczuczne "odkopywanie zapomnianych pereł" z amerykańskiego psychodelicznego popu schyłku lat 60., jeśli zjawiska pokroju Chrysalis są wciąż praktycznie anonimowe.

Bo właściwie każdy track na Definition zdradza tak ogromną swobodę i wprawę w slalomie między harmonicznymi tyczkami, że trochę dech zapiera. Od Zappy mister James wziął wielowątkowość i szczyptę HUCPY, ale nawiązał też do lekkości Sunshine Popu, uszczknął coś z marzycielstwa hippisowskiego folk-rocka i korespondował z surrealizmem wczesnego Soft Machine. Od siebie wniósł dyscyplinę narracyjną, unikając rozwlekłości czy improwizacji. Tak graliby Mothers of Invention, gdyby robili to nieco bardziej serio i z mocniejszym naciskiem na piosenkowy flow. To były niepowtarzalne czasy – w jakichś nowojorskich komunach artystycznych rejestrowano tak wspaniałe płyty, a dziś nikt o nich nie pamięta, czy raczej zwyczajnie nie wie o ich istnieniu. Pokłońmy się więc ("pokłońmy się słońcu" – rzekł Maćko z Bogdańca, by wkrótce odśpiewać "Bogurodzicę").
(100 Songwriterów Wszech Czasów, 2015)

* * *