DESTINY'S CHILD

 

The Writing's on the Wall (1999)

Ustalmy: drugi krążek girlsbandu dowodzonego przez pannę Knowles to nie tylko kilka błyskotliwie opracowanych hitów z satelity – klawesynowo-smyczkowe "Bills Bills Bills", gitarowe "Say My Name", odważnie syntetyczne "Jumpin', Jumpin'" – i garść wypełniaczy. Jego tajną bronią są właśnie album tracki. Do dziś nie kumam, czemu innowacyjnie kicające "So Good" (w tekście zuchwałe, kozackie, tryumfalne splunięcie w twarz byłego chłopaka) nie było singlem (w końcu Kevin Briggs to ten sam ziom, który zmajstrował "No Scrubs" TLC). Bogaty jest asortyment ballad, a każda z nich to sukces: ballada dramatyzująca ("Confessions"), ballada zakochana ("Temptation"), ballada relaksująca ("Now That She's Gone"), ballada festiwalowa w duecie z męskim głosem ("If You Leave"), ballada zaborczo-miłosna ("She Can't Love You"), ballada z komedii romantycznej ("Stay"), ballada o uczuciowych perypetiach nastolatki ("Sweet Sixteen")... Strasznie dużo dzieje się też w aranżacjach – poszatkowanych, kolażowych i mieniących się wieloma barwami. Beyoncé oczywiście kradnie show charyzmą, popisami wokalnymi i wyglądem – jest dla Destiny's Child tym, kim Diana Ross była dla Supremes. Ale za parawanem gwiazdorzenia krył się tu ważny rozdział tej samej sagi o przeobrażeniach chartsów r'n'b, w której występowali też Missy i Timbaland (razem wyprodukowali bonusowe, chyba najradykalniejsze w tym materiale "Get on the Bus").
(T-Mobile Music, 2012)