DNTEL
Life Is Full of Possibilities (2001)
Reklamowana jako dream-team wokalistów indie nucących pod elektroniczne bity, ta płyta to jednak głównie mistrzowskie operowanie przestrzenią. "Anyone Anywhere" brzmi jakby wyciąć nożyczkami kawałek chmury zawieszonej na wysokości 10 tysięcy metrów i zrobić z niej elektroniczny pop. "Fear of Corners" przeraża fuzją timbalandowego r&b i ambientowych lodowców a la Biosphere. "Suddenly..." zaaranżowano na głos żeński, parę wodną i akordeon. Na 5:06 w utworze tytułowym chce mi się zachlipać nad marnością ludzkiego losu. "Why I'm So Unhappy" zakasowało równolegle wydaną Björk jej własną bronią. W czasach discmanowych słuchałem tego z głową pod kołdrą i odkrywałem, że cały wszechświat jest w tobie, a nie gdzieś tam daleko.
(T-Mobile Music, 2011)
Jak to dobrze, że są jeszcze tacy artyści, jak Jimmy Tamborello. Człowiek natchniony, wizjoner, działający według doskonale przemyślanej koncepcji. Ale fenomen Life Is Full Of Possibilities to tylko po części jego zasługa. On wpadł na pomysł zaproszenia pięciu znamienitych gości; oni za to wykonali swoją robotę w iście mistrzowskim stylu. I teraz: kto spisał się najlepiej? Tu już każdy musi wybrać sam. Filozoficzna mantra w "Anywhere Anyone" jest ostateczną rozprawą na temat sensu uczucia. Mia Doi Todd wypowiada argument "How can you love me if you don't love yourself?", ale błyskawicznie kontrastuje go trwałym "I love you". Co jest więc prawdą? Nie ma "prawdy" – tylko instynkt chwili ma zawsze rację. Kto wie, czy to nie Ben Gibbard wyprzedził wszystkich. Jemu było najłatwiej, skoro prezentuje się ostatni. Występ ten zaowocował jedyną w zestawie piosenką z prawdziwego zdarzenia, ale za to jaką! No i sam mistrz ceremonii: jego pejzaże w "Fear Of Corners" i "Fireworks" sięgają najwyższej półki. Jednym zdaniem? Life Is Full Of Possibilities jest przewrotną odpowiedzią na pytanie dlaczego Vespertine Björk tak bardzo rozczarowało.
(Porcys, 2002)
* * *
15 lat temu ukazało się opus magnum Jimmy'ego Tamborello, Life is Full of Possibilities, więc odgrzebałem naszkicowaną kiedyś plejkę Dntel. chociaż na pozostałych płytach można znaleźć miłe fragmenty, to rzadko zdarza się, żeby jeden album tak bardzo "jakościowo" dystansował pozostałe w dyskografii artysty. muzyka, którą dość zabawnie nazywano wtedy "emotroniką", była spójnym amalgamatem pierwiastków melodyjnego IDM, microhouse'u, glitch-hopu czy ambient-popowego impresjonizmu. ale z perspektywy lat emocjonalnie ważniejsze od etykietek wydaje mi się co innego, mianowicie w momencie premiery Life is Full... świetnie spełniało rolę soundtracku stłumionego niepokoju, jaki odczuwaliśmy tuż po WTC 9/11. to skojarzenie powraca, ilekroć sięgnę po ów krążek i już mnie chyba nie opuści.
a moje top 5:
1. Fear of Corners
2. Anywhere Anyone
3. Life Is Full of Possibilities
4. Why I'm So Unhappy
5. The Dream of Evan and Chan
(2016)
Z okazji dwudziestolecia albumu pozwalam sobie zaproponować plejkę z jego instrumentalnym (a precyzyjnie "nie-piosenkowym") wariantem, w czym pomogły wyborne remiksy oraz bonusy z edycji specjalnej.
(2021)