DONNA SUMMER

 

Bad Girls

The original "Bad Girl", the original #badgal, the original BAD GYAL. Gdyby ktoś pytał o najrówniejszy, najbardziej focused, "najkonsystentniejszy" KRĄŻEK Królowej Disco, to polecam Four Seasons of Love – ani sekundy wypełniacza, ale i zarazem... pół godziny tego samego. Tymczasem jak na klasyczny double album przystało, Bad Girls przytłacza rozstrzałem stylistycznym, będąc pół roku starszą, parkietową siostrą London Calling. Można mieć pretensje o złą kolejność, która miejscami rozwadnia napięcie, ale jest tu wszystko – od quasi-hard-rockowego szlagieru karaoke ("Hot Stuff"), przez amerykańską odmianę funku (tytułowy), czystej wody filmowy pop ("Walk Away") i niesłusznie dissowane ballady (niepozorne "My Baby Understands"), aż po słynną, europejską w duchu "stronę D" – czyli kolejny rozdział elektronicznej odysei tria Moroder/Bellotte/Faltermeyer, składający się z trzech proto-synth-popowych tracków, które wciąż brzmią futurystycznie gdy nocą zjeżdżacie z S2 na S79.

highlight – https://www.youtube.com/watch?v=6Ia7ZvFKtY0 (evocative moment: 0:29 – wchodzi melodyjka klawiszowa, wsparta bulgoczącym arpeggiatorem na tle przedziwnie ukręconego, "sklapciałego" werbla)
(2018)

"(If It) Hurts Just a Little" (1982)
W skrócie: po wielu latach epokowych, pionierskich nagrań z teamem Moroder-Bellotte, nowa wytwórnia artystki postanowiła w obliczu gorszej sprzedaży poprzednika zamrozić jej kolejny album przygotowany w tej konfiguracji (słynny PÓŁKOWNIK I'm a Rainbow) i do pracy nad follow-upem zatrudnić zupełnie inną ekipę. Ekipę "od Quincy'ego Jonesa". Kogo tam nie było... Poza maestro do studia wpadli oczywiście goście z Toto (Steve Porcaro, Steve Lukather, David Paich, Greg Phillinganes), a także między innymi Rod Temperton, James Ingram, Michael Sembello, Michael Boddicker, Paulinho da Costa, David Foster, Jerry Hey i nawet Bruce Springsteen... A w chórze wystąpili na przykład Dionne Warwick, Stevie Wonder, Michael McDonald, Kenny Loggins oraz podobno sam Jacko.

ALEŻ TO BYŁA PAKA (Krisbut Myszków) – przyprawia o zawrót głowy, mózg się lasuje etc. Sesje z przełomu 1981 i 1982 można więc z powodzeniem uznać za poligon doświadczalny przed Thrillerem (rejestrowanym zaraz po ukończeniu s/t Donny). Szkoda tylko, że w zaledwie jednym tracku udało się temu dream teamowi wysmażyć coś szczerze soczystego i pikantnego, na miarę potencjału składowego i wielkich oczekiwań. Świętej pamięci Philippe Zdar wyciął z tego post-chorus ("come on baby... come on sugar...) do swojego "Cassius 1999". Rozumiem i szanuję, wyszło wprost EKSTATYCZNIE. Ale osobiście stawiam tu na zwrotki. To z jakim NERWEM zaczyna się ten wałek i jaka tu następnie odpierdala się PRODUKCYJNA MASAKRA – "pozostawia mnie niepiśmiennym analfabetą".
(2019)

Crayons (2008)

W latach siedemdziesiątych Donna Summer była synonimem kultury disco. Jej przygotowane z pomocą genialnego producenta Giorgio Morodera hity "Love To Love You Baby" i "I Feel Love" zdefiniowały erę, a wokalistka stała się ikoną swoich czasów. Obecnie powraca z pierwszym premierowym materiałem od roku 1991 i ciężko nie mieć wrażenia, że prawie sześćdziesięcioletnia artystka nie do końca potrafi się odnaleźć w aktualnej popowej rzeczywistości. Aby uniknąć zarzutów o wtórność i nostalgię, Donna nie kopiuje dyskotekowego brzmienia sprzed trzydziestu lat, starając się raczej wpasować w komercyjne trendy współczesne, zahaczające o r&b czy pop-rockowy środek, a nawet balladę opartą o bossa novę. Problem w tym, że zestaw całkiem niezłych nawet kompozytorów, na czele z rewelacyjnym Gregiem Kurstinem (autor przeboju "Wow" Kylie Minogue), zaprezentował chyba odrzuty ze swoich notatników, bo kawałki są blade, toporne i bez iskry. A chociaż tu i ówdzie Summer śpiewa "I love music" i "the queen is back", to są to tylko niezdarne gesty i zabiegi, mające na celu pokryć mizerię nowych piosenek. Szkoda rozmieniać legendę na drobne, ale rozczarowani zawsze mogą sięgnąć po album Bad Girls z 1979 – to był naprawdę czad!
(Clubber.pl, 2008)

* * *

oto skromna plejka moich ulubionych kawałków popełnionych przez tercet writersko-producencko-wykonawczy Donna Summer, Giorgio Moroder i Pete Bellotte. forget "disco" – między 1974 a 1981 była to jedna z "grup" nadających ton i kierunek rozwoju muzyce pop. a rys ich dokonań jest wciąż dość wyraźnie wyczuwalny na dzisiejszych chartsach.

moje top 10 na teraz:

1. I Feel Love
2. Love to Love You Baby
3. Say Something Nice
4. Spring Affair
5. Lucky
6. Take Me
7. Now I Need You
8. I Remember Yesterday
9. Melanie
10. Walk Away
(2017)