FAITH NO MORE

 

Angel Dust (1992)

Teoretycznie to coś na przecięciu alternatywy, metalowych kopniaków "z buta" i eksperymentalnych wokalnych wybryków Mike'a Pattona. Wiadomo, do jak wariackiego rozstrzału inspiracji doszła ta receptura na "King For a Day..." i "Album of the Year". Ale mimo że Patton miał potem milion projektów, które respektuję, to śmiem twierdzić, iż żaden jego krążek całościowo nie miótł tak, jak ten. Bezwstydnie eklektyczne, ale spójne, apokaliptyczne anty-evergreeny z pogranicza, powiedzmy, thrashu (Jim Martin), symfonii (Roddy Bottum) i zabarwionego szczyptą soul/funku noir-rocka (sekcja, Patton). Obok siebie funkcjonują tu stadionowy chorus "Midlife Crisis" (a la Europe, Def Leppard czy... Bon Jovi) oraz sfrustrowany, wyalienowany walczyk śmierci "Caffeine". I nie czuć dysonansu. Monolit.
(T-Mobile Music, 2012)