FOUR FRESHMEN
Voices in Modern (1955)
Przejdźmy od razu do meritum, bo szkoda Waszego i mojego cennego czasu. The Four Freshmen są powszechnie uznawani za zjawisko historyczne – ważne ogniwo w rozwoju wokalnego popu i przede wszystkim bezpośredniego poprzednika The Beach Boys. Owszem, Brian Wilson otwarcie przyznawał, że zetknięcie z SOFOMOREM kwartetu, czyli (wartą uwagi, acz moim skromnym zdaniem nie tak powalającą jak debiut) płytą pt. The Four Freshmen and the Five Trombones, dosłownie zahipnotyzowało go wyczuciem harmonii, a inspiracją dlań było też uświadczenie ich wykonu live. To wiedzą nawet małe dzieci; rzadziej natomiast rozkminia się, co dokładnie wnieśli FF do muzyki pop i jaką precyzyjnie rolę spełnili we wspomnianym kontinuum. Otóż w telegraficznym skrócie: ich wkładem było stopniowe przejście w popowej wokalistyce od bliskich harmonii do harmonii otwartych. Wyrastająca z tradycji impresjonistycznej tzw. "close harmony" polegała między innymi na używaniu akordów złożonych czasem z pięciu i więcej dźwięków (z preferowanym uwzględnieniem septym i non) sąsiadujących. Te patenty począwszy od lat 30. stosowały żeńskie grupy wokalne w rodzaju sióstr Boswell, sióstr Hamilton, sióstr Andrews, a także wspomnianych tu niedawno Chordettes. Zaadaptowali je także panowie – bracia Everly czy bracia Louvin. Jednak w ramach tzw. "open harmony" tercja i kwinta bywały przerzucane o oktawę wyżej lub niżej, a czasem septymy i nony "traciły" prymę, przez co akordy wydawały się pozbawione łatwo wyczuwalnej bazy, punktu zaczepienia. W ten sposób Freshmeni de facto pożegnali "salony fryzjerskie" i zanurzyli głosy w czystym jazzie.
Otwarcie przy tym przyznawali, że uczynili tak pod wyraźnym wpływem dokonań Stana Kentona. Karma wróciła do nich, gdy sławny aranżer i szef orkiestry zobaczył FF na żywo w marcu 1950 roku. Przyszedł zwabiony czyjąś obietnicą, że wystąpi kwartet, który brzmi jak kilkudziesięcioosobowy ansambl. I nie zawiódł się. Zafrapowany wysłał ich do Nowego Jorku, gdzie demo nagrał im jego współpracownik, Pete Rugolo, po czym zaniósł taśmę do wytwórni Capitol. Ci nie od razu poznali się na fenomenie Four Freshmen, ale Kenton nie wymiękał, interweniował, poszedł raz jeszcze "zrobić gnój" w Capitolu i tym razem poskutkowało. Reszta jest historią, debiutancki longplay Voices in Modern złożony z ambitnych, w sporej mierze bezprecedensowych opracowań standardów, ukazał się w sierpniu 1954 roku. Chłopaki śpiewają na nim używając imponującego spektrum arsenału wyrazowego – od cichego unisono, przez pełno-gardłowe, kolektywne harmonizowanie, aż po popisowe leady. Ponadto ŚWIEŻAKI odznaczali się sporą muzykalnością – każdy z członków poza śpiewaniem wnosił obsługę instrumentów: Ken trąbki, waltorni i kontrabasu, Don gitary, Bob basu i puzonu, a Ross trąbki i perkusji. Faktycznie ciężko wyobrazić sobie balladowe oblicze Beach Boys bez tych nagrań (rolę pierwiastka "rokendrolowego" odgrywa tu i ówdzie swingowy groove). Ale mam też głębsze, nieco surrealistyczne skojarzenie. Chwilami w tych idealnie zakomponowanych voicingach balans między rozkoszą harmoniczną i mikro-odstrojonym drżeniem ekspresji EWOKUJE ducha MBV z Loveless, sprawdźcie sami.
highlight
(2016)