GANG ALBANII
Popek & EW feat. Denis
"Za tych co nie mogą bo w dupie wszywka" (2015)
Lost classic Popusia, który przez pierwszych tutaj 10 sekund, zanim jeszcze zacznie nawijać, "nie musząc patrząc" (Wiesław Wszywka) ujawnia więcej charyzmy niż wielu znanych artystów przez całą karierę. Podporządkował sobie bit ("rapapapapapapapapapapapapam"), pokazał kto tu rządzi ("jedziemy"). A potem? Riff zwrotki jak "Bullet In the Head" RATM, refren Denisa to zagubiony ejtisowy one-hit-wonder, mostek od 1:52 pachnie Talk Talk circa Colour of Spring i wreszcie od 3:16 wchodzą jakieś ścinki wokalowe a la Prefuse 73 czy Machine Drum. O CO KURWA CHODZI 😐
(2020)
"Kokainowy baron"
któregoś dnia przypadkowo wróciwszy stwierdziłem, iż atonalne dudnienie basu w crescendo (w klipie od 1:11 i zbyt prędko wyciszone; w wersji studyjnej od 1:24 do 1:38) to dla mnie jeden z momentów definiujących dekadę 10s. Clifford Wednesday porównał go do "pochodu prehistorycznych mamutów", które rozdeptują wszystko na swojej drodze. trudno o trafniejsze wyrażenie paranoi Popka, Borixona i Alibaby środkami muzycznymi. z takich kulminacji Lorenzo Senni buduje (budował?) autorski, euforyczny trance "rozpisany na efektowne prog-elektroniczne arpeggia". w ogóle ten utwór jest tak dziwny formalnie, psychodeliczny, nieuchwytny... jakże współczuję MARUDEROM.
(2018)
"Kapitan Kox"
Spora część popkulturowego uroku Popka, która sprawia że jest on obecnie chyba najbardziej fascynującą postacią "dostępną" w naszych mediach, tkwi w jego nieprzewidywalności. Również jakościowej. Sensacyjne sinusoidy narracyjne, lekkie uśpienie czujności fanów i "nagle traf" – leci teledysk z Olą Ciupą. Przykładowo. Za każdym szalonym, eklektycznym geniuszem stoją wzloty i upadki. Wszystko to pachnie Kaufmanowską manipulacją. "Albańskie Kakao" było upadkiem (z całą powagą: 0.0). "Kapitan Kox" jest wzlotem. Tak chwytliwego, chorego refrenu Gang nie zaserwuje raczej długo. W każdym razie do następnego wzlotu. A teraz, jeśli pozwolicie, niech przemówi pismo obrazkowe:
(Porcys, 2016)
Gang Albanii / Popek x Matheo
"Kapitan Kox" / "Wakacje"
Za nami intensywny rok dla Popka – można było odnieść wrażenie, że co tydzień wypuszcza nowy klip (w tym rzeczy o których wolimy nie pamiętać już chwilę po premierze), wrócił do kraju po uchyleniu nakazu aresztowania, romansował ponoć z samą Olą Ciupą, no i "miesiąc przed styczniem" wszedł do klatki z Pudzianem, który jednak tanio skóry nie sprzedał, choć raz nawet od Pawła "oberwał i to nieźle". Jeśli jednak za coś zapamiętamy muzyczny wkład Popusia w 2016, to za te dwa single, skrajnie różne pod względem nastroju, brzmienia i morału. Próbowałem je rozdzielić w rankingu, ale są nierozerwalne, bo stanowią dwie strony tej samej monety, dopełniają się idealnie niczym yin i yang, niczym "Gold" i "True". Przekaz uratowanego "artystycznie" przez zwrotkę Borixona ("sukces artystyczny? kurwa! bez komentarza!") "Kapitana Koxa", czyli polskiej, nihilistycznej wersji "Sweet Dreams", streścić można następująco: "jeb jeb jeb jeb jeb jeb jeb". Z kolei rykoszetem antycypujące Brexit "Wakacje" to "Popek z ludzką twarzą", rewers narkotykowego amoku, specyficzny (bo wciąż zatopiony w surrealnych fantazjach) "moment of clarity" i miejsce szczerego, poruszającego wyznania "tak naprawdę to mam przejebane i wszystko dookoła wkurwia mnie / mogę pojeździć tylko palcem po mapie albo polatać w moim śnie". Lecz na tle zaskakująco tkliwego podkładu Matheo nadal snuje Król "sny o potędze": "będę chodził po imprezach i mieszkał na imprezach". MOCNY STAFF.
(2016)