HENK BADINGS
Cain and Abel (1956)
Holenderski kompozytor urodzony na Jawie przez 80 lat życia napisał m.in. 15 symfonii i kilkanaście koncertów smyczkowych, ale zasługuje też na miano jednego z wciąż niedocenianych pionierów muzyki "technicznej" i to w ramach formatu cyklu powiązanych miniatur. Jego elektroniczny "balet" (podtytuł "Electronic Ballet Music") z 1956 roku zainspirowany zabójstwem Abla przez Kaina uchwycił szaleństwo obrazowanej historii dzięki kreatywnemu użyciu generatorów fal sinusoidalnych, "multiwibratorów", elektronicznych klawikordów, syreny fotoelektrycznej i innych dźwięków przefiltrowanych przez aparaturę pogłosową, taśmy oraz modulator pierścieniowy, strojonych za pomocą oscykoskopu. Słabo? To niby niewinna epka czy nawet maksisingiel, kilkanaście minut na siedmiocalówce, ale w swojej działce treściwych niczym "Rome" Les Savy Fav. Pod pretekstem komentarza programowego ten awangardzista-samouk serwuje futurystyczne dźwięki, które raczej bez problemu odnalazłyby się i zaaklimatyzowały na jakiejś IDM-owej płycie przełomu wieków.
Dość mroczne to doznania. Po krótkim, statycznym, niepokojącym buczeniu w intro następuje zwolnienie i przetworzenie motywu na pianinie, a potem "coś się, coś się popsuło" i nie było słychać przez chwilę w lewym kanale. Lecz tylko po to, by w prawym rozbłysły arpeggiatory antycypujące "Spacelab" Kraftwerk z 20-letnim zapasem. Skreczom na taśmie w "Conflict" wtóruje namolny sygnał alarmowy, co nie leży zbyt daleko od produkcyjnych patentów Bomb Squad circa It Takes a Nation... Zupełnie abstrakcyjny kolaż nieskoordynowanych, rozlanych soundów prowadzi ku obłąkanej improwizacji na przesterowanych klawiszach ("Passacaglia"), której nie powstydziłby się Sun Ra na Atlantis. Szumy, zlepy i ciągi dźwięku powracają w ponurym "Arioso", wirtuozersko oświeconym pod koniec smugą fortepianowej puenty. Na finał dostajemy dwie repryzy "Conflict", jedną "Arioso" i w finale wreszcie drapiemy się po głowie - o co chodzi? Tak hartowała się stal.
highlight
(2016)