IASOS
Jeweled Space (1981)
Kiedy w kwietniu 2013 umieściłem Jeweled Space na swojej liście 111 płyt życia, niewiele było o niej wiadomo. Przez te 10 lat trochę informacji wypłynęło, pojawiła się nawet podstrona na anglojęzycznej Wikipedii ("people, I had nothing to do with it"), ale nadal o wyjaśnienie błaga parę nieścisłości faktograficznych. Na przykład – czy to właściwie wydawnictwo z 1981, czy z 1987? Według dostępnych źródeł obowiązują dwie wersje z innymi okładkami – wcześniejsza kasetowa i późniejsza kompaktowa. Dwa lata temu lekko zdesperowany postanowiłem zamejlować w tej sprawie do siedemdziesięcioparoletniego artysty – i o dziwo mi odpisał. Wymieniliśmy kilka miłych wiadomości, a w toku korespondencji dowiedziałem się, że zdaniem pana Iasosa Jeweled Space ukazało się dopiero w 1987, choć też nie jest na 100% pewien. Argumentował, że przecież “The Royal Court of Goddess Vesta" to zapętlony loop fragmentu nagrania "Helios & Vesta" z albumu Elixir, który upublicznił w 1983 (btw decyzja o wypreparowaniu odrębnej suity z tego skrawka świadczy imho o nadludzkiej intuicji kompozytora – pogłoski o tym, że jest medium czerpiącym przekaz od Westy nie wydają się przesadzone). Jasne, ale skąd wiadomo, kiedy powstało "Helios & Vesta"? Może przed 1981? Pogubiłem się w tym wszystkim, to jakieś zakrzywienie czasoprzestrzeni, co zresztą pasowałoby do tej estetyki.
Przy okazji Iasos skomentował też dwie półgodzinne soundscapes wypełniające rzeczonego longplaya. "The Valley Of Enchimed Peace" przypisał "chłodną, krystaliczną jakość", a "The Royal Court of Goddess Vesta" – "ciepłą, pielęgnacyjną, kobiecą energię Bogini". Cóż, facet dosłownie wynalazł pojęcie "art spa" i wciąż pozostaje "spójny sam ze sobą". Podobnie jak inny heros kalifornijskiego new age'u, wspomniany kilkanaście miejsc niżej Steve Roach na Structures from Silence, ten grecki imigrant, w zależności kogo spytacie, lawiruje tu na cienkiej granicy "nic się nie dziania" i "wszystko się dziania"; między definicją kiczu, a doświadczeniem metafizycznym. Należę do drugiej grupy odbiorców, ale niełatwo mi zrelacjonować odczucia przy odsłuchu unikając podniosłych metafor. Z pewnością Jeweled Space to dla mojego WYTRESOWANEGO harmonicznie uszka całkiem "jubilerska robota" gdy rozkładać ją na czynniki pierwsze. Lecz istotniejsze, że intensywnie aromatyczne "Valley" i zwłaszcza operujące w "rejestrze rozkoszy", boskie "Royal Court" trącają struny nieobecne w świecie doczesnym. Ponoć zbadano, że dźwięki zbliżone do muzyki Iasosa towarzyszą przy "near-death experience". Jeśli do tej interpretacji dorzucimy aspekt kosmiczny i niewidoczne nam wymiary – aprobuję ją.
highlight – youtube.com/watch?v=QI5AClCkbRE (evocative moment: "błogość, spokój, miłość, świetlista istota, hipermnezja, halucynacje o krainie błąkających się duchów"…)
(2023)
Jeden z pionierów new age'u obchodzi(ł) w tym roku 70 lat (mimo starań nie znajduję dokładnej daty, ale na pewno facet jest na tym świecie od 1947). Grecki maestro osiadły w Kalifornii nigdy nie był "cool", w sporej mierze z powodu kiczowatych tytułów i szpetnych nieraz okładek (klimaty tandetnej fantastyki – wyczyny grupy Yes na tym polu to "mały pikuś"). Tym niemniej trudno wyobrazić sobie krajobraz bieżącej elektroniki "kontemplacyjno-pejzażowej" bez jego relaksacyjno-usypiających sesji. Ten wpływ bywa wyjątkowo odczuwalny w ostatnich kilku sezonach, dzięki wyraźnemu revivalowi new age'u (pod przykrywką rozmaitych mutacji vaporwave'u i okolic), który pilnie relacjonują media w rodzaju FactMag.
Iasos to trochę "Brian Eno" tej sceny (i chodzi mi o statycznego Eno circa Discreet Music czy Neroli), więc nie dziwią echa pewnych aspektów jego twórczości u Basinskiego czy Whitmana. Natomiast ten punkt przecięcia między kosmologicznymi medytacjami nad wiecznością, a stricte użytkową "produkcją rozkoszy na skalę przemysłową" nigdy nie wydawał się bardziej aktualny, niż dziś – gdy wielkimi krokami zbliżają się i kolonizacja Marsa, i ludzki poziom sztucznej inteligencji, i pełna immersja wirtualnej rzeczywistości. Fascynuje mnie, że u Iasosa starożytne mity o stworzeniu wszechświata i zagadnienia ultranowoczesności typu technologiczna osobliwość często wydają się być awersem i rewersem tej samej, rajskiej narracji.
Moje top 5:
1. The Royal Court of Goddess Vesta
2. The Valley of Enchimed Peace
3. The Angels of Comfort
4. Procession on the Horizon
5. Crystal Petals
(2017)