Kraut Favs
W tym roku okrągłe półwiecze wydania obchodzą moje 3 ulubione płyty z kręgu krautrocka – Ege Bamyasi, debiut Neu! oraz Hosianna Mantra (choć w tym ostatnim przypadku temat dokładnej daty premiery to wciąż "sprawa która się toczy"). Uznałem, że to odpowiedni moment na skromne subiektywne podsumowanko tego nurtu, który nigdy nie miał precyzyjnej definicji – trochę takie "I know it when I hear it" tudzież "When you gots the kraut, you gots the kraut. You don't play the kraut. You feels the kraut". Oczywiście rozczarowani "kulturalnym bankructwem" rodzimej tradycji post-hippisi z RFN (i nie tylko – vide obecni w moim i podobnych zestawieniach wykonawcy ze Szwajcarii, Austrii czy Czech) mieli w latach 70s swój psych, hard, folk, quasi-hinduskie fuzje ragi z minimalizmem, pre-gotyckie "rycerskie" bachanalia i melodeklamacje, jamujące orgie, zapyziałe blues-rocki, jazz-rock po linii Colosseum i Soft Machine, wreszcie prog sensu stricto prosto dla rubryki redaktora Leśniewskiego w "TR", a potem również Deutschrock i Neue Deutsche Welle. Rzekłbym, iż ów pstrokaty bałagan był krautrockiem zwłaszcza wtedy, gdy najmniej naśladował pierwowzory anglosaskie, a jednocześnie odcinał się od niemieckiego mainstreamu, wynajdując zupełnie własny, futurystyczny idiom. Cenny w tej syntezie był nieuchwytny element "out there" szaleństwa, post-zappowskiego sowizdrzalstwa, post-(wczesno)-floydowskiego odklejenia – jednak nie do końca "weird for the sake of being weird", bo z dozą intelektualno-konceptualno-designerskiego dystansu.
Z lektury znawców zagadnienia (choćby Cope, Reynolds, Leone etc.) wyłania się wręcz coś w rodzaju pomostu między komunalną psychodelią późnych 60s, a eksperymentalnym obliczem post-punka wczesnych 80s. Niewielu artystów całościowo spełnia powyższe kryteria, więc można (słusznie) odnieść wrażenie, że sprawcami całego zamieszania było dosłownie kilka kluczowych postaci w rozmaitych konfiguracjach i pod różnymi nazwami. A żeby było jeszcze trudniej, to tuż obok płynęła bystro rzeka ambientoelektroniki (od Kosmische przez Berlin School, Progressive i EL-MUZYKĘ, aż po Minimal Synth i proto-techno jako "afterthought"), której mechaniczne TĘTNO PULSU wprawdzie biło i generowało się odmiennie, ale nie sposób jej pominąć w rozważaniach o krautrocku, gdyż często te obszary przenikały i inspirowały się nawzajem personalnie i projektowo, w zależności od etapu drogi twórczej danego podmiotu, zaś granica między nimi pozostaje intuicyjna dla każdego odbiorcy. Dlatego KRAUTRONICE poświęcam osobny mini spis esencjonalnych pozycji dla nakreślenia kontekstu. Dorzucam też na koniec dyszkę ważnych dla mnie pojedynczych utworów spoza wymienionych albumów. Oraz (w komentarzu) plejkę 100 dostępnych na Spoti tracków, uwzględniającą dość szeroki krajobraz opisany powyżej (ale już bez jawnych kontynuatorów z następnych dekad typu Boredoms, Fujiya & Miyagi, Beak> czy Cavern of Anti-Matter). A zatem odpalcie sobie np. "Neuschnee 78" i pomyślcie ciepło o bezkompromisowych innowatorach i antycypatorach, którzy nadal brzmią jak przyszłość.
(2022)