MACHINEDRUM

 

Now You Know (2001, glitch hop) 8.9

W tym roku Travis Stewart błysnął dwoma longplayami z elektronicznej czołówki – autorskim i popełnionym w duecie Sepalcure. Lubię je, ale Now You Know to dla mnie rzecz z zupełnie innej półki i na pewno kamień milowy. Można rozpatrywać ją jako rodzaj porywającej dysertacji muzycznej, której program badań obejmował przyszłość międzygatunkowych krzyżówek z pogranicza warpowskiego drill'n'bassu i instrumentalnego hip-hopu. Rezultat – wypreparowanie ponurej odmiany glitch-hopu (Prefuse 73 spóźnił się o kilka miesięcy) i antycypacja nocnej traumy dubstepu. Ale gdy odłożyć na obok akademickie narzędzia, Now You Know jak mało która płyta wyraża wielkomiejskie zagubienie środkami adekwatnymi do tematu. Emocje są w człowieku – muzyka to tylko ich dźwiękowa projekcja.
(T-Mobile Music, 2011)

Nie odmawiam dotychczasowej dyskografii Buriala wartości na poziomie konceptu i, co zawsze chętnie podkreślam, autentycznie sympatyzuję z tym introwertycznym gamoniem. Mielibyśmy o czym pogadać, z pewnością. Lecz raczej nie o muzyce, bo dystopijne komunikaty z samego jądra udręczonej metropolii, które ów wrażliwiec próbował – jak dotąd dość nieporadnie – przekazać za pomocą dźwięków, istniały sobie w pobliskich rejonach stylistycznych już parę sezonów wcześniej, i to w zdecydowanie lepszej, mocniej przekonującej wersji. Premillenijne napięcie Mezzanine przychodzi do głowy, ale z ubiegłej dekady wskazałbym Travisa Stewarta, który choć zasługuje oczywiście (do spółki z Herrenem) na miano czołowego innowatora post-shadowowej "soundtrackowości na bitach", to skromnie antycypował też kilka innych okolicznych nurtów. Weźmy takie "In Between" – jaki tam jest niepokój egzystencjalny, wyrażony środkami kompozycyjnymi, a nie tylko teksturowymi. W sensie gdyby Satie zagrał to, na pianie solo, to też miałbym ciarki. Ten, podobnie jak wiele innych fragmentów Now You Know łudząco wręcz przypomina przerażająco piękny nastrój Geogaddi, płyty wydanej... rok później. (Music Has The Right to klimaty bardziej marzycielskie, bujające w obłokach – mówmy o neurozie.) Fanom drugiego LP Szkotów polecam sprawdzić uważnie, kim inspirowali się przy swoim słynnym obrocie o 90 stopni w stronę nieuleczalnej choroby.

Now You Know nie zyskało nigdy, poza wąskim kręgiem wtajemniczonych, faktycznego statusu arcydzieła, bo to seans niełatwy, gęsty, intensywny, wymagający zanurzenia się, zejścia na samo dno. Ale gwarantuję, że poświęcone minuty wynagradza po stokroć, częstując znienacka momentami najwyższej próby, jak diamentowy temat dzwonków, wyłaniający się z gąszczu rapów poszatkowanych bezwzględnie niczym kapusta przed wrzuceniem do gara w openerze "Big Beauty Hose", niekończąca się spirala progresji w "Hello My Future", snująca się, zdziwiona samą sobą melodyjka w "Hihowareyoudoingiamfine" czy bardziej ożywcze przebłyski świadomości, jak w strącającym lekką ręką 2-stepowe podziemie UK "My Visuals" albo radykalnych dramenbejsach "Are I". Wizualizują się nocne pejzaże opustoszałych blokowisk, peregrynacje szlakiem dogasających latarni, futurystyczna wizja świata zastygłego w półmroku, choć tętniącego pulsem nadchodzącego horrendum. Całość wieńczy zaś nietuzinkowej urody epilog "Jewlea", przepełniony (irracjonalną w sumie, biorąc pod uwagę powyższe) nadzieją, jakby wiarą, że te doczesne udręki zostaną nam kiedyś wynagrodzone czymś znacznie istotniejszym. Mimo wielu kontynuatorów, na szczęście Machine Drum pozostało wydarzeniem osobnym – ani ze świata IDM, ani instrumentalnego hip-hopu, ani filmowej elektroniki (a kolejne krążki projektu, choć nie miały magnetyzującej siły debiutu, dalej udanie eksploatowały wynalezioną formułę). Polecane przy objawach miejskiej chandry, dojmującej tęsknoty za tym, co się nigdy nie wydarzyło i jako tło do rubryki "Dokładnie za 100 lat".
(Porcys, 2010)

Room(s) (2011, juke house) 6.8

Całkiem fajna nowa płyta Machinedrum i ciekawie zreckowana przez Pagaja na Screenagers. Natomiast abstrahując od faktu, że moim zdaniem Room(s) do pięt nie dorasta Now You Know z 2001 (imho opus magnum typa i antycypacja atmosfery dubstepu lepsza od samego dubstepu, ale o tym już kiedyś pisałem), to czy nie jest przypadkiem tak, że Now You Know wyszło przed Vocal Studies, zanim zrobił się szum wokół Herrena? Nie żebym był ekspertem od ewolucji glitch-hopu, ale zdaje się, że data wydania jest nieubłagana, zresztą w ten sposób przedstawiają to mądrzejsi w temacie. W każdym razie dziwi mnie to etykietowanie Stewarta "P73 dla ubogich", bo chronologia chyba była inna. 
(2011)