MAURICE RAVEL
Gordon Fergus-Thompson: Ravel: The Complete Solo Piano Music Vol. 1 (1992)
Nie chcę bluźnić, ale zgodzicie się, że nieznośny był ten zeszłoroczny konkurs chopinowski. Oczywiście mówię metaforycznie. Otóż nieznośny był nagły zalew znawców i koneserów Chopina, których jak się okazuje nagle mamy w kraju tylu, ilu selekcjonerów piłkarskiej repry. Marcin Masecki poniekąd/pośrednio przewidział to zjawisko tytułem płyty Chopin Chopin Chopin (choć głównie chodziło o szyderę z instytucjonalnych dotacji na płyty/eventy, jak mniemam) i zresztą kąsał w paru wypowiedziach nadmierny patos wykonań w "Konkursie" przez duże K. Wiem, że przy poprzednim K.Ch. nie było jeszcze tak rozwiniętego fejsa i przez to nie było tak dynamicznego obiegu informacji "wśród znajomych". Niemniej śmieszyły mnie (i chyba nie tylko mnie) te wszystkie wyraziste oceny, krytyczne analizy, histeryczne komentarze na temat wirtuozerskich interpretacji. Trochę LOL, głównie z tego powodu, że pianistyka to dziedzina niewyczerpana i naprawdę, narodowość czy patriotyzm nie grają. Jakkolwiek w pewnym sensie wychowałem się na Szopenie (leciał w domu regularnie) i cenię wściekłą oryginalność typa, a nawet jaram się proto-jazzowymi (Kisiel o Ellingtonie zainspirowanym Mazurkami i Polonezami – kłaniam się), posranymi akordami, to osobiście zachęcam do sprawdzenia jeszcze kilku innych gości, tak dla porównania i jakiegoś wstępnego, zupełnie początkowego rozeznania w temacie. I nie mówię tu o żadnych obskurach, tylko o ikonach, celebrytach pianistycznej poważki. Ja na przykład pod względem grywalności, "związania emocjonalnego" i estetycznej przyjemności od Szopena wolę chociażby pozorne (ha) nieskomplikowanie współbrzmień i "bezosobowy obiektywizm" wyszlifowanych pasaży Ravela. No tak już mam, co pan poradzisz.
(Porcys, 2016)
* * *
Daphnis et Chloé (1912)
Zaraz, bo "to się zaczyna robić Makakofonia" (https://www.youtube.com/watch?v=HB0YNulGGGc), a właściwie Dwójkofonia czy ogólnie rubryka skupiona na chwaleniu pracy i kompetencji innych. Ale cóż poradzić – cykl miał relacjonować moje bieżące poważkowe zajawki, a w tym tygodniu highlightem była dla mnie sobotnia audycja "Płytowy Trybunał Dwójki", w której zaproszeni do studia eksperci odsłuchują fragmenty sześciu różnych interpretacji tego samego utworu i swoim wytrawnym uchem dokonują analizy porównawczej, wskazując tę wersję, którą cenią najwyżej. Wczorajszy akurat odcinek poświęcono słynnemu baletowi Ravela, ale "Daphnis..." to tutaj ledwie pretekst, żeby raz jeszcze podkreślić, jak imponującą stacją jest "Program Drugi Polskiego Radia". Call it "Wychowany na Dwójce" if you like, dla niepoznaki mogę to ewentualnie podpiąć pod 80. rocznicę śmierci kompozytora, która przypada 28 grudnia, więc już niebawem.
W dwójkowym archiwum online czeka wiele innych audycji z tej serii, ja w dalszej kolejności rzuciłem się na tę o "Morzu" Debussy'ego i o "Święcie wiosny". Wszystkie one są dla miłośników szczegółowych rozkmin na temat "materiału muzycznego sensu stricto" spełnieniem marzeń – i tylko szkoda, że tak rzadko podobnie drobiazgową dekonstrukcję można spotkać w świecie szeroko pojętego popu. Wielki bonus ("Bo-nus! Bo-nus!") to rzecz jasna elokwencja, ZNAWSTWO, kultura. Ale misja "Trybunału" to chyba również przypomnienie o roli dyrygenta w adaptacji dzieła muzycznego na zespół – coś, co wciąż w takim masowym odbiorze dość ostro kuleje (vide słynne memy z cyklu "jestem muzykiem..." – i rozczarowanie, jak okazuje się, że chodzi o KONDUKTORA). A które wykonanie "Daphnis..." uznano za najlepsze i dlaczego, co chciał sam MAURYCY zawrzeć w tej partyturze i jak to reżyserowali różni dyrygenci – o tym już dowiecie się słuchając dwugodzinnego programu.
(2017)