MOTION GRAPHICS
Motion Graphics (2016)
Nawiązują do tego wszyscy komentujący, ale może kogoś ominęło, więc ja też nawiążę. Otóż w dość buńczucznej notce promocyjnej "pilotującej" ten krążek wydawca przedstawia piekielnie ambitne zamierzenie, jakie powziął Joseph "White" Williams. Próbował on bowiem skonstruować muzykę pop współcześnie odpowiadającą innowacyjnym tendencjom sprzed kilku dekad. Referencją byli dlań Kraftwerk i Yellow Magic Orchestra, których twórczość można postrzegać jako dźwiękową reakcję na technologiczne nowinki lat 70. Analogicznie Williams postanowił wykreować "pop naszych czasów", a więc doby wszechobecnych, "dialogujących" ze sobą powiadomień z device'ów i zagęszczonego cyfrowego multitaskingu w przededniu nadejścia sztucznej inteligencji. Celował więc nie tyle w wydumany, odległy futuryzm, co całkiem racjonalnie prognozowany sound design dla najbliższych kilku lat, estetycznie solidnie umocowany w hiper-rzeczywistości varpourwave'owej doby post-Ferraro, co kapitalnie dopełnia adekwatny projekt okładki. Moim skromnym zdaniem nowojorczyk odniósł tylko częściowy sukces, co nie dziwi biorąc pod uwagę niesamowicie wysoko zawieszoną poprzeczkę. Natomiast fascynujący koncept (to na co tygrysy czekają najwytrwalej) tak czy siak przyniósł jeden z najodważniejszych i najbardziej wyrazistych elektronicznych debiutów tej dekady, to kojarzący się z pointylistycznym glitch popem Junior Boys, to ze zremiksowanym ejtisowym art-popem Japan/OMD/Talk Talk, to wreszcie z 10-sowym ambient-dubstep-soulem spod znaku Jamesa Blake'a. Na 100% ta płyta nie mogłaby powstać przed 2010 rokiem.
(2016)