MOUSE ON MARS

 

Vulvaland (1994)

Sekretnie ich przytulny laidback był intelektualnym, precyzyjnie wystudiowanym przedsięwzięciem, ale to zupełnie nie przeszkadza w czerpaniu zeń frajdy ✂ "Chagrin", "Die Seele Von Brian Wilson", "Elli Im Wunderland"

Iaora Tahiti (1995)

Jan St. Werner i Andi Toma regularnie przysparzają kłopotów recenzentom. Nie dość, że każdy ich krążek jest inny, to jeszcze większość im się cholernie udała... a i tak trudno dobitnie wyeksplikować dlaczego. Ni to techno, ni to IDM, ni to rozkoszne, animowane kolaże brzmień i rytmów... Z jednym się chyba zgodzimy: panowie są wirtuozami pieszczotliwego nawarstwiania zmysłowych faktur i lepienia przystępnych podkładów z iście cudacznych próbek dźwięków konkretnych. Weźmy popisowo wyzyskujący srebrzyste właściwości wysokich rejestrów "Saturday Night Worldcup Fieber" albo żarzące się ledwo dostrzegalnie, cyfrowe ognisko "Gocard". Ale ile tu się dzieje... "Kompod" przewiduje niezbadane możliwości microhouse'u. Gdyby Gershwin dożył ekspansji reggae, mógłby napisać "Schunkel". Taneczne szkice "Kanu" (gloryfikującego bit motorik Klausa Dingera z Neu!) czy "Bib" (czerpiącego z impetu drum'n'bassu) wcale nie prowokują do tańca – są zbyt przestrzenne i pochłaniające feerią wykorzystanych barw. Aczkolwiek można Iaorę długo rozkładać na czynniki pierwsze, a i tak Mouse on Mars to po prostu Mouse on Mars – ich własny wkład jest zwyczajnie niezastąpiony.
(T-Mobile Music, 2012)

Autoditacker (1997)

Iluzorycznie sielski, organicznie bujny futuryzm tych jedwabistych pajęczynek bitowych zrazu mknie niepozornie i średnio spektakularnie, ale spróbujcie się tylko w nim zatopić ✂ "Sui Shop", "Twift Shoeblade", "Tamagnocchi" (jaaakie "Ruckzuck", ja jebię), "Scat"

Instrumentals (1997)

Życzyłbym wszystkim "unfocused" płytom tak wdzięcznie leniwego rozklejania się na uszach słuchacza ✂ "Owai", "Chromantic", "Rompatrouille", "Pegel Gesetzi"

Glam (1998)

Malowniczy quasi-soundtrack, który urokliwie lawiruje między niepokojącymi miniaturami Briana Eno (zestawmy "Tankpark" Niemców i "Little Fishes" z Another Green World), jego mglistym, pochmurnym ambientem z On Land ("Rerelease Hysteresis"), a solidną dawką "psychologicznego" IDM-u ("Tiplet Metal Plate"). Wyprzedza też o parę sezonów nurt emotroniki spod znaku islandzkiego Mum i post-shoegaze'owe, spalone słońcem impresje Fennesza czy Guitar ("Hi Court, Low Cut", "Funky Tiste"). Gdy niepokoją, utwory z Glam są duszne i mechaniczne ("Hetzchase Mailway"), ale kiedy koją, snują się leniwie i rozkosznie – na przykład "Litamin" brzmi jak trzykrotnie spowolniony, pogrążony w malignie instrumental Briana Wilsona z połowy lat sześćdziesiątych. O Glam powinni pisać tylko poeci, bo to synestezja w rozkwicie – te dźwięki pachną, smakują i mają lepką spoistość płynnego miodu.
(T-Mobile Music, 2012)

Niun Niggung (1999)

Strona A europejskiego wydania to przemiła, kreskówowa ekspozycja ich najbardziej popowych ciągot. Strona B tegoż powraca do dłubiania w abstrakcyjnych bitach, nierzadko w odsłonie hardkorowej. Mimo paru mielizn, warto odnotować, że obecne tu i ówdzie, starannie przyszykowane akustyczne aranże utorowały drogę "emotronice" (a nawet, co lekko szokujące, Sufjanowi na Michigan) ✂ "Download Sofist", "Yippie", "Pinwheel Herman", "Super Sonig Fadeout", "Albion Rose"

Idiology (2001)

"Dodanie Dodo" (czyli wokali bębniarza Nkishiego) oraz dalsze nawarstwianie "żywej" instrumentacji musiało poskutkować ogromną stylistyczną amplitudą, zdolną pomieścić prog, jazz, folk i coś co ktoś raz nazwał "industrialnym ska". Pamiętam, że niejednego ten szalony eklektyzm bardzo wtedy przejął i wciąż zupełnie mnie to nie dziwi. ✂ "Subsequence", "Presence", "The Illking", "Catching Butterflies With Hands", "Fantastic Analysis"

Radical Connector (2004)

Na ósmym krążku w dorobku niemiecka instytucja IDM spogląda jakby w przeszłość na swoje dokonania, wybierając z nich to, co jej akurat w danym momencie pasuje, a później obrabiając patenty zgodnie z obecnym zeitgeistem elektroniki. Powstał być może pierwszy zbiór tracków w wykonaniu Tomy i Wernera, który nie zaskakuje, choć nadal rozbraja skutecznością w dążeniu do założonych celów, z jakiej kolesie słyną. Numery w guście "Mine Is In Yours" kontynuują chlubną dla MoM tradycję "piosenek", które można odbierać na wielu poziomach – od pogodnej, szkolnej melodyjki (odbiór dziecięcy), przez wsłuchiwanie się w brzęczenie tkanki teksturowej, zwłaszcza mostka (odbiór licealny), po wnikanie w złożoność struktury i wzajemne zależności między linią śpiewną, a podkładem (odbiór akademicki). Dodo Nkishi nadal się udziela tu i ówdzie, a urocze "Send Me Shivers" i błogiego closera +2 inne fragmenty zaszczyca perłowym głosem enigmatyczna zjawa o nicku Niobe. Przyswajalna w tętniącym gdzieś pod powłoką zgrzytów funku (ślady mistrzowego "Pinwheel Herman" z Niun odnajdziemy w "Wipe That Sound"), lecz szorstka w ilości tychże trzasków i zawieszonej chwilami, przyczajonej narracji, płyta jawi się sprzecznością. Morał? Cóż, zarówno ci, którzy nadmieniają o najsłabszej pozycji w dyskografii grupy, jak i ci, którzy się Radicalem zachwycają, wygłaszają zupełnie uprawnione sądy. A to chyba świadczy o klasie artysty, taka jest prawda, nieprawda, i innej prawdy nie ma.
(Porcys, 2006)

Varcharz (2006)

✂ "Bertney"

Von Südenfed: Tromatic Reflexxions (2007)

✂ "Dearest Friends"

Parastrophics (2012)

✂ "The Beach Stop", "Gearknot Cherry"

WOW (2012)

✂ "HYM", "PUN"

Spezmodia (EP) (2014)

✂ "Cream Theme", "Spezmodia"

21 Again (2014)

Fajni goście, c'nie ✂ "Fertilized", "Shoe Fly", "Splymogym", "Putty Tart"

* * *

czy była jakaś bardziej wszechstronna grupa "elektroniczna" od pochodzącego z Nadrenii-Westfalii tandemu Jan St. Werner / Andi Toma? nie sądzę. ilekroć próbuję sobie ułożyć w głowie ich osiągi, to rozkładam ręce w geście bezradności. jasne, można nad ich całą dyskografią rozłożyć generalny parasol "IDM", ale to przecież zwykłe oszukiwanie się.

naprawdę, nikt inny nie przetłumaczył tak wiernie na język technicznej muzy mechanicznej rytmiki krautrocka (motorik Neu!, "quirky" bity "synthpopowej" odsłony Cluster, elastyczna skoczność środkowego Can), by później z wielkim smakiem penetrować bulgoczące ambientowe pejzaże tudzież rejony bujnego post-rocka spowitego tropikalną kolorystyką, dodając słowo komentarza do jungle-bassu lub industrialnego drillu, drocząc się z melodyjnością zahaczającą o pop i tanecznością spod znaku disco, czerpiąc "z Gershwina albo z Ptaszyna" oraz z progresywnych ballad, po drodze niejako "mimowolnie" przepowiadając microhouse, glitch hop czy "emotronikę" i jeszcze pod koniec kariery dorzucając trzy grosze do footworka / wonky. 

a wszystko z (chwilami komiksowym wręcz) dystansem i humorem. takie CV miażdży, dopracowanie detali imponuje, przyswajalność tych mikstur kręci. ale fakty są takie, że to wciąż instytucja, którą poza żelaznym elektoratem "elektronicznych nerdów" ceni mega wąziutkie grono melomanów. wspominam o tym, bo niby obchodzimy rok Mouse-on-Marsowski – dwudziestolecie dwóch zupełnie różnych i równie fascynujących albumów (Autoditacker z sierpnia, Instrumentals z października 1997). tych co ta podróż ominęła, zapraszam do plejki – 50 ulubionych nagrań MoM, a każde pięknie działa na tak wielu levelach, że to aż kuriozalne. a jak się komu znudzą rzeczy sygnowane tą nazwą, to koniecznie musi też sprawdzić intrygujące projekty poboczne – Microstoria (Werner z Markusem Poppem – btw przypominam tę playlistę) i Lithops (sam Werner). też wiszą na Spoti.

moje top 20:
1. Pinwheel Herman
2. Kanu
3. Subsequence
4. Saturday Night Worldcup Fieber
5. Download Sofist (z cyklu "wiedza bezużyteczna" – to duuuża inspiracja dla mojego Divertimento)
6. Bib
7. Port Dusk
8. Owai
9. Sui Shop
10. Presence

11. Kompod
12. Tamagnocchi
13. The Illking
14. Cache Coeur Naif
15. Tux & Damask
16. Schnee Bud
17. Die Seele von Brian Wilson
18. Chromantic
19. Yippie
20. Litamin
(2017)