NIGHTMARES ON WAX

 

Carboot Soul (1999)

Jak już wspominałem przy miejscu 127., w liceum byłem czcicielem trip-hopu i okolic. Któregoś wiosennego weekendu w 1999 roku niemiecka stacja telewizyjna VIVA odtworzyła półgodzinny koncert Massive Attack promujący album Mezzanine oraz – w ramach tego samego programu, którzy skrzętnie nagrałem na VHS – półgodzinny występ projektu Nightmares On Wax. Ci drudzy zaczęli od "Les Nuits". Usłyszałem prześliczną nocną impresję, bazującą na motywie z "Summer in the City" w przeróbce Quincy Jonesa (jednego z najczęściej samplowanych i interpolowanych utworów w dziejach). Od rzewnych, statycznych smyczków, przez prostą basową figurę i jazzowy akompaniament Rhodesa, aż po damskie zaśpiewy imitujące pociągnięcia pędzla po płótnie, "Les Nuits" odsłaniało karty powoli, niczym rozwijający się kwiat. Natychmiast poszedłem do sklepu i zakupiłem Carboot Soul. Dziś wiem, że człowiek stojący za Nightmares on Wax, czyli George Evelyn z Leeds, przymierzał się do tego tematu trzykrotnie – na debiucie (jako "Nights Interlude"), na drugiej płycie Smokers Delight (jako "Nights Introlude") i właśnie na Carboot Soul (jako "Les Nuits"). Do trzech razy sztuka – o prymacie wersji z Carboot Soul zdecydował udział niejakiej Sary Winton przy mikrofonie. Winton jest tu zresztą dżokerem w talii Evelyna – nadaje nominalnie muzakowym, kawiarnianym, idyllicznym tłom "Morse", "Finer" i "Survival" nutę lirycznej dramaturgii. Cudna melancholia "Fire In the Middle" to pozornie chillout, ale samą kompozycję mogliby przecież utkać Sunny Day Real Estate na How It Feels..., Death Cab For Cutie na Something About Airplanes albo Mark Eitzel na The Invisible Man – a więc artyści mający z chilloutem niewiele wspólnego. Nie lada gratka dla marzycieli preferujących spacery w letnim deszczu. I proszę – znowu Warp Records. Nie myślcie, że w latach 90. to byli tylko i wyłącznie spece od zgrzytów, trzasków i eksperymentów.
(T-Mobile Music, 2012)