ONEOHTRIX POINT NEVER

 

Returnal (2010)

No spoko, dobra medytacja moja drużyna, ale zastanawiam się, czy gdyby w "studiu el-muzyki" wybrzmiało coś podobnego jako najnowsze dzieło Komendarka, to 20-letni last.fm-owicze by doznawali. Na tym osiedlu gra się w "znajdź różnice".

Chuck Person's Eccojams Vol. 1 (2010)

– I like to remember things my own way.
– What do you mean by that?
– How I remembered them. Not necessarily the way they happened.

Historia Lopatina jest zbyt idealna – jego żydowsko-radzieckie korzenie, rodzice muzycy i płytowa kolekcja ojca, fascynacja starymi syntezatorami, wreszcie studiowanie ARCHIWISTYKI (ze wszystkich dostępnych kierunków) na brooklyńskiej uczelni. Jak by to ujęła artystka z #15 – "2 good 2 be true". Więc jeśli ktoś miał w latach dziesiątych na zawsze odmienić muzykę, to po prostu MUSIAŁ być to on – albo inaczej "trzeba by było go wymyślić". W ogóle co to były dla Daniela za 2-3 lata... Najpierw kolekcja Rifts zbierająca wcześniejsze nagrywki "post-kosmische" i uhonorowana dwójeczką w rankingu rocznym "The Wire", potem Returnal i ponad rok później oklaskiwana Replica, a równolegle "piosenkowy" projekt z Fordem od Tigercity (fka Games). I gdzieś pomiędzy tym wszystkim zamieszczone na YT "Nobody Here" z uporczywie zapętlonym urywkiem z "Lady In Red" DeBurgha, szokujący audiowizualny miks Memory Vague nazywany czasem "wielkim wybuchem vaporwave", no i w wakacje 2010 roku Eccojams – niepozorna kaseta bez opisu, od której "po raz drugi" zaczęła się oficjalnie nowa dekada w muzyce (bo pierwszy raz od Causers, w styczniu).

Konsensus głosi, że to dzieło satyryczne i polityczne. Peeem tak... Niewątpliwie pewne wątki krytyki zachłannej konsumpcji i opresji późnego kapitalizmu są tu jakby nieuchronne i nieredukowalne (zresztą chyba nieprzypadkowo rzecz ukazała się chwilę po premierze tej słynnej książki Sedláčka, jeszcze przed Pikettym – speaking of zeitgeist). Niemniej esencji całego konceptu upatrywałbym w zagadnieniu ludzkiej percepcji. A dokładniej w przełomowym, rewolucyjnym, kopernikańskim odkryciu, że w dobie przeładowania bodźcami "na granicy wytrzymałości synaps" coraz częściej TAK SŁYSZYMY MUZYKĘ W GŁOWIE. Poskręcaną, poplątaną, fragmentarycznie poszarpaną, pozornie randomowo posklejaną, a w istocie przetworzoną przez krótko- i długotrwałą pamięć według irracjonalnej, wewnętrznej "logiki kognitywnej", do której póki co nie mamy pełnego dostępu. Wojtek określił potem Yeezusa mianem "epicentrum informacyjnej paranoi", ale to epicentrum było już tutaj – i to mniej subiektywne, bo do bólu hiper-realistyczne. Co więcej, słowami niełatwo oddać ten stan i właśnie dlatego te pozornie banalne dźwiękowe pisma są niepodważalne i niezbędne dla zrozumienia krajobrazu epoki.

Niby od strony technicznej sama metoda cięcia miała poprzedników, ale obierali oni inne cele – vide prowokacyjna plądrofonia Negativland, opioidowe snuje DJ-a Screw, poetycka sampledelia Avalanches, micro-kolażowy recykling u Akufena czy zwyczajnie nieskrępowana imprezowa żonglerka popkulturowymi cytatami u Girl Talka. Zaś Eccojams to esej o neuroplastyce rozplanowywania dźwięków w mózgu – a kto "śledzi moje poczynania" nieco wnikliwiej, ten wie, jak bardzo od lat fascynuje mnie to zagadnienie "po obu stronach barykady". Utożsamiam się też z postulatem, że czasy zwykłego "robienia muzyczki" już się skończyły – przyszedł czas na... bibliotekoznawstwo. Szczęśliwie Daniel uznał to za wystarczające "narzędzie kompozycyjne" i dobrał same super próbki – jest więc tu "Africa", są dwa najlepsze numery na "Mirage" F-Mac (po jednym na wokalistkę), siostra i brat Jacksonowie, chyba mój ulubiony numer Byrds, Gaye i O'Neal, Gabriel i Bush, Heart i E.L.O, wspomniany DeBurgh i Tears for Fears, no i ten NAMOLNY, kokainowy refren nastoletniej Jojo. Mikrotonalne odstroje, zwolnienia, pogłosy i inne operacje edycyjne bezwzględnie obnażyły creepy desperację i depersonalizację wyblakłych, osamotnionych hooków, świecących przygasłym blaskiem dawnej chwały.

Przez te dziesięć lat ukazało się potem wiele ciekawych wydawnictw sygnowanych głównie (choć nie tylko) nazwą OPN, a Daniel został zewsząd obsypany nagrodami i komplementami. Zresztą "po dziś dzień" umie skutecznie zapauzować atencję odbiorcy – choćby niedawno w soundtracku Uncut Gems, chwilami tak niedorzecznie głośnym w miksie, że aż górującym nad dialogami i dominującym cały przekaz. Szanuję to, kibicuję i zawsze będę trzymał kciuki, bo to fajny ziomek jest i wrzuca szczerze intrygujące rzeczy na Twittera. Ale jak dla mnie – niczym Duchamp – gościu mógłby po Eccojams zmienić dyscyplinę na jakieś szachy, bo chociaż wysyp śmiałków próbował później skopiować jego taktykę, to w tej konkretnie konkurencji nikt go już nie przeskoczył. Tak jak w samplu – "It's just me against the world... I've got nothing to lose...". Chuck Person w drogim bucie nie ruszył nawet kciukiem, a stworzył, kurczę, movement. I wygrał rząd dusz.

PS: Pomijając rewolucyjny koncept i adekwatną selekcję, to parafrazując słowa Iwa (projektanta wnętrz z Czterdziestolatka) – „najgorsi są Ci majsterkowicze. Lopatin to fachowiec, który ma w małym palcu strukturę, fakturę, powierzchnię, kolor, materię...”.
(2020)

Już jutro OPN na Tauronie, więc zebrałem w jednej plejce highlighty jego kariery pod różnymi ALIASAMI. Na Spoti aktualnie brakuje Returnal i kilku tracków z wiekopomnego Memory Vague, ale wisi esencja dorobku tego polimata (włącznie z piracko wrzuconym niedawno Eccojams). O znaczeniu samej postaci nawijałem trochę przy podsumowaniu dekady 10s, polecam też znakomicie treściwe hasło w porcysowym Addendum do Guide to Pop. Dodam tylko, IŻ ten "filozof dźwięku" nadał swojej "thinking music" cały wachlarz smaków – od progresywnej elektroniki i duchologicznego "ambientu nie nie ambientu", przez screwed sampledelię, parodię ejtisowych hitów i glitchowe kolaże, aż po nawiedzone soundtracki filmowe i kreatywną produkcję dla innych artystek i artystów. Czyli parafrazując Siarę – "Daniel jest super inteligentny gościu, a to jest jakaś prowokacja".

Top 20 tracków:
1. silence
2. Memory Vague
3. Sleep Dealer
4. angel
5. Betrayed in the Octagon
6. Zones Without People
7. Channel Pressure
8. Tales from the Trash Stratum (feat. Elizabeth Fraser)
9. Behind the Bank
10. Americans
11. Nassau
12. Auto & Allo
13. KGB Nights
14. Strawberry Skies
15. be real
16. Where Does Time Go
17. Months
18. Child of Rage
19. Toys 2
20. Emergency Room

Top 5 płyt:
1. Memory Vague (technicznie kompilacja DVD, ale ma status narodzin vaporwave)
2. Eccojams (kluczowe ogniwo w łańcuchu przystępniejszej odmiany plądrofonii)
3. Replica (jeden ze wstrząsających manifestów hauntologii a la Altered Zones)
4. Channel Pressure (chillwave'owy pastisz synth-popu z ziomkiem od Tigercity)
5. R Plus Seven (zaskakująco udane postscriptum do minimalistycznej midi-utopii)
(2023)