PANDA PEOPLE
Secret Pleasure (EP) (2010)
DJ Carpigiani lobbował mi to pół roku temu - rzuciłem uchem i uznałem "spoko, takie lepsze Passion Pit". Teraz wróciłem i widzę swój błąd. Istotnie, oni z pozoru grają niby jakieś falsetowe, euforyczne post-synthwave dla indie dzieciaków, ale to tylko zasłona dymna. Pod tą miałką powłoką kryją się mocarne kawałki. Rewelacyjne w drobiazgach, włącznie z mostkami, ukrytymi temacikami, ponownymi harmonizacjami i zmianami kierunków narracji. Nasuwają się porównania do melodycznego błysku Papa Dance ("Flashback", "Restriction Is Fiction"), kondensacji motywicznej wczesnych Much ("Into the Wild") czy programowanego prog-popu Changes ("Young Hearts"), ale łatwość, z jaką kapelka skacze po tych tropach sprawia, że jestem wstrząśnięty. Aha, "Decade of Mistake" ma refren roku. Nikt nie zauważył fenomenu, więc to jest takie moje "secret pleasure" w dobie zaniku "secret pleasures". Jeśli na LP utrzymają poziom i uwzględnią nieregularne metra, to szykuje się straszliwa miazga.