PAPA M

 

Whatever, Mortal (2001)

Papa M to Dave Pajo, niegdyś członek legendarnego Slint, potem także Tortoise, współpracownik wielu asów niezależnej sceny amerykańskiej, w tym na przykład Willa Oldhama, czy Royal Trux. Wcześniej nagrywał pod nazwą Aerial M. Ostatni album artysty, Whatever, Mortal, osadzony jest w stylistyce tradycyjnej, balladowej, stonowanej. Śladu nie ma po dysonansach Slint czy eksperymentach rytmicznych Tortoise. Dominują jednostajne, bliskie kanonowi gatunkowemu pieśni, gdzieś na pograniczu alt-country, slow-core i gloomy-folku. Słyszymy brzdąkającą gitarę, z rzadka sekcję (bardzo oszczędną), parę ozdobników, no i głos Dave'a.

Siłą Pajo jest aura kompozycji, gdyż mamy tu do czynienia z songwriterem znacznego kalibru, wyczulonego na harmonię i specyficzną głębię zwykłych piosenek. Słabością zaś – przesadny ciąg do powielania kilku doskonale znanych schematów aranżacyjnych. Wśród trzynastu (przeważnie monotonnych) utworów wybija się nagrany na dyktafon, instrumentalny, pełen podskórnego nerwu i jednocześnie niebywale spokojny "Krusty", gdzie dostrzec można nieliczne kombinacje z metrum i tempem.

Wokół Whatever, Mortal trwała niedawnymi czasy dyskusja, powiedziano wiele pochlebstw na jej temat. Sądzę, że znacznie przesadzonych. Płyta jest próbą zwabienia potencjalnego odbiorcy na wielkie nazwisko jej twórcy, ale raczej rozczarowuje wobec rzeczywistego potencjału muzyka (który notabene słychać tu wyraźnie). Nie jest to wzruszające, przejmujące granie, jakie serwują nam Microphones. Jeśli jednak lubicie kawałek dobrej, inteligentnej akustycznej pieśni z intrygującym tekstem i cichymi chórkami, to może się wam spodobać. Nie wiem, mnie dziś boli głowa i kończę już.
(Porcys, 2002)