PUBLIC IMAGE LTD.
"Poptones" czyli apokalipsa według Lydona, Wobble'a, Levene'a
Luke'owi
Szesnaście dźwięków desperackiego pochodu. Szesnaście czarnych kropek symulujących nutową sinusoidę. A potem tyleż samo wahających się z lewa na prawo nad przepaścią znaczeń. I powrót do sedna. Wielopoziomowe rozłożenie akcentów. Strukturalna wszech-linia basowa. Z jednej strony zachodni groove wykorzystujący rockandrollową tradycję do swoich, przeciwnych celów: kompromitujący ją, wieszczący jej kres. Post-punkowy wynalazek zamiany funkcji, gdzie łącznik występuje w roli zapętlonego motywu wiodącego. Z drugiej: wschodnia mantra. Medytacja nad wzlotem i upadkiem. Koncentracja energii generująca z każdą chwilą jej kolejne pokłady. Lekkie zabarwienie dubowe. Niemożliwie głęboki, "gumowy" sound, rozciągle wypełniający dolne rejestry mixu. Nieskończona muzyczna fabuła o nieskończoności. Beznamiętne zatracenie w chłodnej degradacji.
Niechlujna seria niewybaczalnych arpeggiów, kłujących bezkompromisowym nawarstwieniem zatrutych ostrzy pesymistycznej metafory. Wysokie stężenie śmiercionośnego jadu wysokich tonów jasnego przesteru. Bałaganiarska technicznie, a wirtuozerska emocjonalnie ekspresja gitarowych hałasów w obrębie półtonowych skoków. Znowu nawiązanie do orientalnych uduchowionych rag w bezlitosnej, ponadświadomej repetycji. Intensywna hipnoza klejących się, otrutych wyziewów ślepej psychologicznej wędrówki. Pęczniejący rozkwit trujących chwastów. Narkotyczna halucynacja w malignie.
Drastyczne zmagania z ogarniającym bezwładem. Próby rytmicznego przełamania egzystencjalnego marazmu. Miarowe utrzymanie w ryzach swojej schizofrenii, a zarazem sporadyczne, niekontrolowane wybuchy nagromadzonych syndromów zżerającej choroby. Bycie powstrzymywanym przed morderczym atakiem, impulsywny trans obfitujący w asymetryczne drgania i miotany konwulsjami. Syczące przejawy organicznej reakcji na przeszywający ból rozkładu.
"Drive to the forest in a Japanese car / The smell of rubber on concrete tar". Jakże multiplanarna jest to narracja. Projektująca osobistą, krytyczną auto-diagnozę na perspektywę cywilizacyjną. Paranoiczny falset na 1:10. Przerażenie, obłęd, stan nieuleczalnego wyczerpania mentalnego. Wyjałowienie ze złudzeń, gorzko ironiczny strumień okropnych urojeń. "The cassette played... POPTONES". Na pograniczu frontmana-wokalisty, a ulicznego proroka oznajmiającego klęskę, z rymami balansującymi między "spoken word performance" MC z przyszłości, a poetyckimi melodeklamacjami. Zanurzony w szale, szaman-medium konsumpcyjnego koszmaru, śnięty świadek społecznego samookaleczenia.
To nie intelektualna szeroka optyka czy zdystansowany meta-komentarz. To zbiorowe uczestnictwo w koniecznym obłędzie cierpienia. Filozoficzne tortury najcięższych doznań, skąd brak ucieczki, bo dalej jest tylko przepaść.
(Offensywa, 2007)