RHYS CHATHAM
Two Gongs (1971)
Chatham zasłynął wprawdzie przede wszystkim dzięki swoim quasi-symfoniom wykonywanym przez setki gitar jednocześnie (co daje niesamowity efekt "orkiestrowego ambientu"), ale chciałbym odgrzebać ten skrajnie oszczędny i przerażająco ekspresyjny utwór, zahaczający o fascynujące spotkanie mroku, zła i bezdennej czeluści. Nie lubię się bać i w dziewięćdziesięciu procentach podobne próby kończą się komicznie, ale uwierzcie – ta akurat jest czymś niewiarygodnym. Polecam w słuchawkach i – oczywiście – obowiązkowo w kompletnej ciemności.
(T-Mobile Music, 2011)
A Crimson Grail (2007)
Awangardowy kompozytor z NY, lat 55. Zastanawialiście się jak brzmi 400 gitar zarejestrowanych w kościele? Otóż właśnie tak. Johannsson z Virthulegu Forsetar jest tu uczciwym punktem odniesienia. Ten pan inspirował Brankę do jego słynnych gitarowych symfonii i strukturalnie łatwo dostrzec pokrewieństwo. Byłaby to ledwie ciekawostka formalna, ale każda z trzech części jest śliczna po prostu. Zasypianie przy tym to wtajemniczanie w sferę, której kartezjański układ raczej nie jest zdolny zmierzyć.
Najlepsze utwory: "Pt. 2" – ach te spiętrzenia harmonii w finale...
PS: Przy okazji sięgnąłem po starsze pozycje z dorobku Chathama i zdecydowanie rekomenduję, szczególnie zaś Two Gongs – zapierające dech w piersiach. Nie znałem takiej formy wyrazu jakby, ale może wszystko przede mną jeszcze.
(Offensywa, 2008)
Zdarzyło mi się wspomnieć Chathama przy okazji przeglądu najważniejszych minimalistów. "A Crimson Grail" to częściowy zapis premierowego wykonania tej kompozycji, rozpisanej na czterysta gitar. Teoretycznie potężna faktura z pewnej odległości zlewa się jednak w (niepo?)kojącą, ambientową masę. Udana profanacja sfery sacrum.
(T-Mobile Music, 2011)