RUSS GARCIA
Fantastica (1959)
Genre zwany "space age pop" bądź "bachelor pad music", de facto stylistyczna odnoga exotiki (zwany też czasem "outer space exotica") to jakby pop epoki podboju kosmosu. Ideologicznie ufundowany na tyleż naiwnym, co dziś godnym pozazdroszczeniu "nostalgicznym" optymizmie w kwestii przyszłości ludzkości, czysto muzycznie opierał się na pociągającej sprzeczności. To bowiem jeden z historycznych ewenementów jeśli chodzi o pyszne pogodzenie tropów sztuki wysokiej i niskiej. Wykorzystując rewolucyjne techniki studyjne i nowatorskie brzmienia elektroniczne na bazie inspiracji orkiestrową poważką przełomu wieków, dźwiękowi wizjonerzy osiągali niemal idealny balans między dostojnym relaksem, ekscytacją galaktycznymi podróżami, a także jednak pewnym niepokojem, a nawet koszmarem czyhającym przy zetknięciu z nienazywalnym nieznanym.
Garcia nie był prekursorem takich wycieczek - w międzyczasie pisał teksty teoretyczne na temat aranżacji, tworzył soundtracki filmowe i telewizyjne, pracował z wierchuszką wokalnego jazzu - ale jego autorskie dzieło z 1958 roku może aspirować do miana podręcznikowej, kompletnej definicji, wręcz esencji omawianego nurtu. Na oko koncept album opatrzony pretensjonalnym wstępem o planetarnym safari z tytułami typu "Potwory z Jowisza", "Czerwone piaski Marsa" czy "Wulkany Merkurego" byłby nieskończenie śmiesznym, kiczowatym przerostem formy nad treścią, gdyby nie dwa detale. Raz, że tracklista składa się z oryginalnych kompozycji Russa, a facet otarł się kiedyś o Stana Kentona więc "tej to nie radzę" wyszydzać. I dwa, że w eksperymentalnych efektach pomógł mu zapatrzony w Varese'a współzałożyciel i główny realizator wytwórni Liberty, niejaki Thedore Keep, odpowiedzialny tu za rozmaite manipulacje i dźwięki konkretne (np. imitowanie bulgotów wulkanu). Do tej mieszaniny soundów odnosił się potem chociażby Brian Wilson na etapie SMiLE, a sporadycznie migają tu fragmenty... proto-drone'owe. Nie bez przyczyny ponoć BEKINYDEJ ten materiał stosowano przy testach sprzętu stereo hi-fi, jak potem w latach 70. nagrania Steely Dan.
highlight
(2016)