SORJA MORJA
"Nie myśl o niczym"
A propos egzystencjalnych depresji – tu mamy bodaj najbardziej brutalnie nihilistyczny track od czasu tekstów Donalda Fagena z połowy lat 70. Wszystko co Maria Peszek chciała przekazać na "Jezusie" w pigułce, a zamiast grafomańskiej dosłowności najprawdziwsza poezja (wers o drażnieniu potworów zza krat – co tu się stało w ogóle?). Nad warstwą muzyczną ślicznie odsyłającą do debiutu Papa Dance nie będę nawet zaczynał się rozpływać. Ciekaw też jestem co o tym powiedzieliby piewcy projektu UL/KR.
(T-Mobile Music, 2013)
"Stany"
Najbardziej wstrząsający fragment polskojęzycznej muzyki, na jaki trafiłem od dawien dawna. Za chorą kompozycją, tłumaczącą "poważkowe" patenty na język nawiedzonego, progresywnego synth-popu, podobnie jak za precyzyjnie przygnębiającymi tekstami wrocławskiego duetu, stoi Szymon Lechowicz, który parę lat temu przekuwał zdekontekstualizowane disco-polo w chillwave w ramach projektu Damiano CZ. Tajemnicza wokalistka Ewa uzupełnia klawiszowo-bitowe podkłady o neutralny ekspresyjnie, jakby znieczulony śpiew, dodający całości aury, że tak się wyrażę, "brutalnej naiwności". Rok temu porównywano ich do wczesnych Papa Dance, ale teraz nie ma już chyba wątpliwości, że Sorja Morja prędko osiągnęła artystyczną samodzielność i dojrzałość. Aż strach myśleć, dokąd ten tunel prowadzi.
(T-Mobile Music, 2013)
Dużo już się naprodukowałem o "Stanach" na różnych kanałach, więc dziś Wam daruję i nie będę zanudzał. W telegraficznym skrócie – to najbardziej przerażający, rozkoszny, świadomy, smutny i urodziwy utwór roku. W jednym. Strach się bać.
(T-Mobile Music, 2014)
Wrocławski duet (wokalistka Ewa i autor piosenek Szymon) nie ma jeszcze na koncie żadnego oficjalnego wydawnictwa, ale już zdołał wypracować sobie natychmiast rozpoznawalny, bardzo specyficzny i unikalny idiom. To zmutowana, przerażająca, dystopijna wariacja na motywach synth-popu wczesnego Papa Dance. Ostrzegam - nawiedzone piękno "Stanów" bywa niebezpiecznie zaraźliwe!
(Gazeta Wyborcza, 2013)