THIEF
Sunchild (2007)
Też wszystko powiedziałem. To mogłaby być inauguracyjna odezwa założycielska nowego gatunku w muzyce, ale nie będzie – z prostej przyczyny. Otóż w przeciwieństwie do new wave, indie, srindie i innych modnych młodzieżowych stylów – taką alchemiczną mieszankę sporządzić mogą nieliczni wybrańcy.
Najlepszy utwór: "Self Portrait" – ukułem drętwy slogan, że następuje tu "powolne rozbieranie harmonii z aspektów tonalnych". Tooo sięęę w głoooowieee nieeee mieeeeści.
(Offensywa, 2008)
Z cyklu, chyba, "once in a lifetime". Stosunek do Jazzanovy miałem wcześniej letni, a Sonar Kollektiv ledwie szanowałem. Wtem żółtodziób nazwiskiem Sascha Gottschalk wywrócił wszystko do góry nogami. Powyginana melodyka bacharachowskiego "Atlantic", budzący skojarzenia z "Forever Changes" Love singiel "Hold On, Hold On", sypialniane new romantic "Somewhere" czy dość oszałamiający, igrający z zasadami tonalności (?) fresk "Self-Portrait" (Tim Buckley ze "Starsailora" w wersji light?) zawstydzają całą resztę nowych jazz-folk-popowych nudziarzy czystym talentem. "Once in a lifetime", bo ponoć koncerty Sascha zawalał jeden po drugim, a żadnej innej płyty od niego się nie doczekaliśmy. "Once in a lifetime", więc? Sascha?
(T-Mobile Music, 2011)