TWO LONE SWORDSMEN

 

Tiny Reminders (2000)

"Algebra, du bist Musik", deklarują Weatherall i Tenniswood w kraftwerkowym hołdzie "You Are...". Matematyczny aspekt ich twórczości góruje nad innymi składnikami w percepcji niezmęczonego, kunsztownego Tiny Reminders. Seryjne, transowe, sztuczne bity cykają jak perkusyjne zapisy skomplikowanych obliczeń, wielopoziomowych równań tudzież detalicznej statystyki. Na naszych oczach para Brytyjczyków rachuje dźwiękiem i dochodzi do sensacyjnych wyników w każdym zadaniu. Dzięki temu jedna z najlepszych płyt electro jakie świat widział hipnotyzuje, uzależnia i ma zapewnione miejsce w historii. Dwudzielna konstrukcja pozwala na skumulowanie dwu przewodnich wątków albumu – arytmetycznej gmatwaniny kompozycyjnej i robot-like przyswajalności – na dalekich końcach. Pierwsza część to gąszcz trudnych alikwot i beznamiętnie monotonnych kresek futurystycznego motorik oraz desperackie odnajdywanie anty-tonacji w tychże zakamarkach. Druga zaś przynosi ukojenie niemal popowym potencjałem, wyłaniającym się logicznie z powyższego. Przełamaniem na 1:43 w "Rotting Hill Carnival" kolesie symbolicznie oznajmiają nam, że jednak mają serca. Luzacki cosmo-funk "Section" pokazuje, że mają jaja. Są i śmieszni ("The Bunker"), i straszni ("Foreververb"), a skryta potęga "gemów" w typie "Solo Strike" to małe przypomnianko, że bankowo są COOL.
(Porcys, 2005)

Andrew "zawsze trzymający ręke na pulsie" Weatherall i Keith Tenniswood zaprogramowali tu electro-robota, którego mottem najwyraźniej była niemiecka linijka "Algebra, du bist musik". A że wydawali dla Warpa, to możecie się domyślać, jak wiele miejsc po przecinku zagospodarowali dla każdego bitu. Kiedyś już zdarzyło mi się rozpisywać o "Tiny Reminders", więc tym razem zwrócę tylko uwagę na fakt, że podobnie jak wyżej wymienieni ADULT., panowie wkrótce zwrócili się ku post-punkowi. ADULT. zanurkowali w Joy Division, a 2LS w Public Image Ltd. Co pokazuje, że dla artystów z kręgu elektronicznego jakoś ten post-punk stał się w latach dwutysięcznych istotny.
(T-Mobile Music, 2011)

From The Double Gone Chapel (2004)

Dwóch samotnych mieczników zmienia oblicze. Wrażenie po wysłuchaniu tej płyty jest następujące: przekombinowali. Tym razem czołowy duet electro, Keith Tenniswood i Andrew Wetherall (postaci, których fanom nowoczesnej elektroniki bliżej przedstawiać chyba nie trzeba), postanowił diametralnie odciąć się od swojej wcześniejszej estetyki, proponując słuchaczowi wycieczkę w mroczne, duszne zakamarki z pogranicza ciężkawej nowej fali (nawet punku w podejściu) i gotyku. Momentami tych kompozycji przywołujących nastrój a la wczesno-środkowe The Cure, Swans, czy nawet Sisters Of Mercy (!!), słucha się z zainteresowaniem. Lecz pozytywy dotyczą raczej warstwy instrumentalnej. Bo niestety Weatherall gdzieniegdzie porywa się na śpiew. I wtedy obcujemy z jednymi z najgorszych partii wokalnych ostatnich miesięcy. Brawa za odwagę; smutne natomiast, że omawiany materiał to oficjalny następca wspaniałego Tiny Remidners z 2000 roku. Wierni słuchacze wymagali zapewne nieco więcej (i inaczej). Stąd w pewnym sensie antytezą From The Double Gone Chapel jest tegoroczny, niejako akompaniujący albumowi zbiór remiksów autorstwa Weatheralla i Tenniswooda, zatytułowany Peppered With Spastic Magic, gdzie panowie koncentrują się na tym, co im najlepiej chyba wychodzi: beacie. Z pisaniem regularnych utworów jest, niestety, trochę gorzej.
(Clubber.pl, 2004)

O tym futurystycznym manifeście "neu-electro", w którym mimo upływu dwóch dekad nadal odkrywam nowe drobiazgi, bazgrałem już kiedyś dwukrotnie, a dziś zgodnie z nową świecką tradycją dorzucę tylko garść wpływów w obu kierunkach:

Influenced by x 10:
📀 Neu!: 2
📀 Can: Soon Over Babaluma
📀 Kraftwerk: Die Mensch-Maschine
📀 Liquid Liquid: Optimo (EP)
📀 LFO: Frequencies
📀 Monolake: Interstate
📀 Mouse on Mars: Autoditacker
📀 Photek: Modus Operandi
📀 Pole: CD1
📀 Drexciya: Neptune's Lair

Influence on x 5:
📀 Lali Puna: Scary World Theory
📀 VA: Tigerbeat6 Inc.
📀 Primal Scream: Evil Heat
📀 Metronomy: Nights Out
📀 Thom Yorke: Tomorrow's Modern Boxes

PS: Przy okazji wyjaśnijmy małe urban legend. Jakby co, to Yorke akurat w "Idioteque" nie mógł się inspirować Tiny Reminders, bo master Kid A dziennikarze odsłuchiwali na specjalnych sesjach już w wakacje 2000 roku i nie jest prawdą, że nad łóżkami dach przeciekał, szczególnie, że prawie nie padało. Ale już później owszem mógł i TAK BYŁO.
(2020)

* * *

Szokująca informacja o odejściu Andrew Weatheralla zabolała mnie jakoś podwójnie, bo w "ostatnio odtwarzanych" na Spoti mam Tiny Reminders – płytę która chyba nigdy mi się nie znudzi, do której wracam "bez kontekstu" regularnie, co kilka tygodni. I to jest właśnie symptomatyczne dla dorobku zmarłego dziś didżeja i producenta – jego wszechstronność i encyklopedyczna wręcz kompetencja w obrębie "technicznej" muzyki.

Zerkam na socialowe reakcje moich znajomych i nieznajomych – od kilku godzin pogrążeni w smutku wrzucają skrawki Screamadeliki ("indie- dance was born, and Primal Scream became the most alive, most relevant band of the moment"), remixy MBV, Saint Etienne, New Order czy Happy Mondays albo nagrania projektu Sabres of Paradise. Oczywiście "mają rację", bo to niepodważalne, kluczowe dokonania brytyjskiej kultury klubowej.

Ale osobiście najbliższy mi w dyskografii legendarnego A.W. pozostaje szerzej zapomniany lub lekko niedoceniany duet z Keithem Tenniswoodem czyli Two Lone Swordsmen. Zwłaszcza zaś ich warpowskie arcydzieło Tiny Reminders właśnie – porcja wizjonerskiego post-motorik-electro-funk-IDM-u, której dwudziestolecie przypadnie we wrześniu tego roku. Spróbuję wtedy porozkminiać – teraz zostawiam Was tylko z niezapomnianym highlightem tamtej płyty.

A ponadto był facet po prostu niesamowicie wyczulonym i poświęconym słuchaczem – prawdziwym pasjonatem i koneserem "nowych brzmień". Wystarczy sprawdzić którykolwiek z jego setów, przypomnieć sobie jak "odkrył" formację Lali Puna po debiucie bądź WYLUKAĆ, że okładka jego ostatniego autorskiego longplaya Qualia to przecież hołd dla rarytasu szwajcarskiego krautrocka – a więc albumu Tarot Waltera Wegmüllera z 1973 roku.

R.I.P. jeden z ostatnich POLIMATÓW sceny elektronicznej.
(2020)