WYNTON MARSALIS
Citi Movement (1992)
Co ja tu będę się wymądrzał, skoro nawet znawcy jazzu mają kłopot z wnikliwą analizą tego kolosalnego, dwupłytowego baletu. Marsalis wychodzi od tradycji nowoorleańskiej i swingu, a następnie jego septet podróżuje w czasie przez większość etapów jazzowej ewolucji, dorzucając też quasi-sakralne chóry w "I See the Light (Vocal Version)" i akcenty poważkowe, a kończąc na środkach awangardowych. Owszem, czyni to z niego post-modernistę, ale w przeciwieństwie do wariatów pokroju Johna Zorna, Wynton nie dekonstruuje przedmiotu swoich badań dla zgrywy, nie dopatruje się w nich groteski i paranoi, nie zostawia zbyt dużej swobody formalnej, rezygnując z improwizacyjnych strumieni świadomości. Wręcz odwrotnie – przywiązuje ogromną wagę do samych kompozycji i traktuję muzykę serio, z należytą atencją. Dlatego "Citi Movement" to jedna z niewielu pozycji w tym rankingu, które wymagają poświęcenia. Nie, to nie jest specjalnie trudna muzyka, ale w pełni docenić ją można dopiero po uważnym odsłuchu całości. Jak epicką, dwutomową powieść, której lektura pozornie nie przynosi natychmiastowych uniesień, ale gdy ją skończymy i odłożymy na półkę, to pojawia się w nas głębokie uznanie i poczucie jakiejś wyjątkowości. Bo takie rzeczy nie powstają od ręki, na poczekaniu.
(T-Mobile Music, 2012)